VIII. I am the enemy of everything.
My life is not for sale.
My heart is in This fight forever.
Z dedykacją dla Raven.
Lord's Point of View:
Obserwowałem go.
Zasnął zaledwie kilka minut temu. Jego naga klatka piersiowa unosiła się spokojnie i równomiernie, dając ukojenie nadal obolałym mięśniom.
Teraz był prawdziwym aniołem, nie tajemniczym i buntowniczym demonem walczącym do upadłego, którego zwykł mi okazywać.
To była cecha, którą bardzo ceniłem, jednak w jego przypadku doprowadzała mnie wręcz do szaleństwa. Jeszcze żadna śmiertelna istota nie miała odwagi stawiać wobec mnie takiego sprzeciwu. A jeżeli już próbowała była surowo karana, odbierałem im bowiem to co było dla nich największą wartością. Dla mnie jednak już dawno stało się to bezwartościowe.
Życie...
Czym jest to całe życie?
Skąd masz pewność, że jutro nie wylądujesz na bruku z rodziną na utrzymaniu, ktoś nie zgwałci Twojej żony kiedy będzie wracała nocą z pracy, bo teraz wszystko jest na jej głowie, albo, że żaden psychopata nie porwie Twojego dziecka, gdy ucieszone wybiegnie ze szkoły?
Właśnie... To są ludzie, nie mają najmniejszego pojęcia o Tym jak naprawdę świat jest złożony.
Życie śmiertelników jest jak nić. Wystarczą ostre nożyce, aby ją przeciąć. Dokładnie tak samo można zgasić czyjeś małe, bezwartościowe i bezsensowne istnienie.
Aby posmakować prawdziwego życia trzeba umrzeć za życia i narodzić się po śmierci. Narodzić się z nieśmiertelnej krwi. Czyż nie brzmi to doprawdy wspaniale?
Nigdy nie zapomnę krzyków i błagań swoich ofiar. To najlepsza rozrywka jakiej kiedykolwiek zaznałem.
Cóż, może jestem niestabilny emocjonalnie i psychicznie, ale zapewniam, że to niewielka cena jaką płacę za potęgę płynącą w moich żyłach. Nigdy nie darzyłem ludzi sympatią, są tylko pożywieniem.
Ale Andy...
Ma w sobie coś czego nie potrafię wyjaśnić. Chciałbym go po prostu poznać, jego najgłębsze tajemnice, rzeczy o których nikt nie ma pojęcia. To nie jest do końca normalne, ale nie spocznę dopóki nie osiągnę zamierzonego celu.
Zasnął zaledwie kilka minut temu. Jego naga klatka piersiowa unosiła się spokojnie i równomiernie, dając ukojenie nadal obolałym mięśniom.
Teraz był prawdziwym aniołem, nie tajemniczym i buntowniczym demonem walczącym do upadłego, którego zwykł mi okazywać.
To była cecha, którą bardzo ceniłem, jednak w jego przypadku doprowadzała mnie wręcz do szaleństwa. Jeszcze żadna śmiertelna istota nie miała odwagi stawiać wobec mnie takiego sprzeciwu. A jeżeli już próbowała była surowo karana, odbierałem im bowiem to co było dla nich największą wartością. Dla mnie jednak już dawno stało się to bezwartościowe.
Życie...
Czym jest to całe życie?
Skąd masz pewność, że jutro nie wylądujesz na bruku z rodziną na utrzymaniu, ktoś nie zgwałci Twojej żony kiedy będzie wracała nocą z pracy, bo teraz wszystko jest na jej głowie, albo, że żaden psychopata nie porwie Twojego dziecka, gdy ucieszone wybiegnie ze szkoły?
Właśnie... To są ludzie, nie mają najmniejszego pojęcia o Tym jak naprawdę świat jest złożony.
Życie śmiertelników jest jak nić. Wystarczą ostre nożyce, aby ją przeciąć. Dokładnie tak samo można zgasić czyjeś małe, bezwartościowe i bezsensowne istnienie.
Aby posmakować prawdziwego życia trzeba umrzeć za życia i narodzić się po śmierci. Narodzić się z nieśmiertelnej krwi. Czyż nie brzmi to doprawdy wspaniale?
Nigdy nie zapomnę krzyków i błagań swoich ofiar. To najlepsza rozrywka jakiej kiedykolwiek zaznałem.
Cóż, może jestem niestabilny emocjonalnie i psychicznie, ale zapewniam, że to niewielka cena jaką płacę za potęgę płynącą w moich żyłach. Nigdy nie darzyłem ludzi sympatią, są tylko pożywieniem.
Ale Andy...
Ma w sobie coś czego nie potrafię wyjaśnić. Chciałbym go po prostu poznać, jego najgłębsze tajemnice, rzeczy o których nikt nie ma pojęcia. To nie jest do końca normalne, ale nie spocznę dopóki nie osiągnę zamierzonego celu.
Usiadłem obok, gładząc jego włosy. Wyglądał teraz bardzo pociągająco, miałem ochotę go przebudzić i ponownie się zabawić, ale nie chcę go wykończyć. Musi mieć ładną i wypoczętą buzię.
Przeniosłem się na korytarz. Zdążyłem wykonać zaledwie kilka kroków, gdy podbiegli do mnie poddani, przekrzykując się wzajemnie.
- Panie, musimy koniecznie Ci coś powiedzieć. - Machnąłem na nich ręką i posłałem mordercze spojrzenie, przez co od razu ucichli.
Głupcy, doskonale zdają sobie sprawę, że nienawidzę jak ktoś zakłóca mój spokój.
Przyspieszyłem kroku, zakładając swoją wampirzą narzutę. Stanąłem przed wrotami zamku i zarzuciłem asasyński kaptur, po czym wyszedłem na zewnątrz.
Zaciągnąłem się mocno powietrzem. Śnieg nie padał, jednak panowała wszech ogarniająca mgła. Słychać było jedynie fale uderzające o przybrzeżne skały.
Z oddali wyczuwałem roślinożerców przeżuwających kępy trawy oraz mięsożerców skąpanych w mięsie swoich ofiar. Żadnej ludzkiej duszy.
Nadal jednak czułem na sobie woń Andy'ego. Jedynego człowieka stąpającego po moim zakazanym dla śmiertelników lądzie.
Głupcy, doskonale zdają sobie sprawę, że nienawidzę jak ktoś zakłóca mój spokój.
Przyspieszyłem kroku, zakładając swoją wampirzą narzutę. Stanąłem przed wrotami zamku i zarzuciłem asasyński kaptur, po czym wyszedłem na zewnątrz.
Zaciągnąłem się mocno powietrzem. Śnieg nie padał, jednak panowała wszech ogarniająca mgła. Słychać było jedynie fale uderzające o przybrzeżne skały.
Z oddali wyczuwałem roślinożerców przeżuwających kępy trawy oraz mięsożerców skąpanych w mięsie swoich ofiar. Żadnej ludzkiej duszy.
Nadal jednak czułem na sobie woń Andy'ego. Jedynego człowieka stąpającego po moim zakazanym dla śmiertelników lądzie.
Ruszyłem wzdłuż kamiennego mostu badając sytuację.
Gargulce posłusznie zajmowały wyznaczone dla siebie miejsca, udając puste , bezduszne posągi. Ale one nie były martwe. To były moje dzieci, gotowe na kiwnięcie mojego palca się przebudzić. Stworzyłem je z własnej magii wkładając w to ogromną precyzję. Serce każdego Gargulca należy stworzyć z szlachetnego kryształu, bez skazy. W przwciwnym razie stworzenie nie będzie miało najmniejszej szansy na ożycie.
Wampirzym krokiem udałem się w stronę lasu. To nie jest do końca taki zwyczajny las. Owszem żyją tam sarny a nawet szopy, ale to nic. Po moim przeklętym lesie stąpają istoty magiczne: zaklęte wilki, harpie, trolle, olbrzymie pająki i wiele innych bestii. Swego czasu były też wilkołaki, ale ich smród był nie do wytrzymania, więc kazałem je wytępić.
Jednak najcenniejszymi i najbardziej boskimi istotami były jednorożce. Mogłem zwać się jedynym, autentycznym władcą tych "zwierząt".
Jednak najcenniejszymi i najbardziej boskimi istotami były jednorożce. Mogłem zwać się jedynym, autentycznym władcą tych "zwierząt".
Zapuszczałem się coraz głębiej podziwiając mroczny klimat tego miejsca.
Moją uwagę przykuły czerwone, kolczaste róże, pnącę się po starej wierzbie. Dawno nie widziałem Tych roślin. Wyciągnąłem rękę, aby dotknąć kwiatów, a one natychmiastowo zwiędły, przez co na mojej twarzy rozkwitł uśmiech. Cóż, jedno zapłatą za drugie..
Do moich nozdrzy dotarła woń drapieżnika i padliny. Zamierzałem zbadać sprawę, więc przeniosłem się w tamto miejsce. Moim oczom ukazał się zaklęty wilk taplający się w flakach sarny.
Do moich nozdrzy dotarła woń drapieżnika i padliny. Zamierzałem zbadać sprawę, więc przeniosłem się w tamto miejsce. Moim oczom ukazał się zaklęty wilk taplający się w flakach sarny.
Gdy zwierz zdał sobie sprawę z mojej obecności przybrał postawę bojową, powarkując ostrzegawczo.
Uśmiechnąłem się wysuwając kły, powolnym, pełnym elegancji krokiem zacząłem okrążać bestię, która robiła się coraz bardziej wściekła. W końcu wykonała długi skok w celu powalenia mnie, ale oczywiste było, że jej się nie uda. Błyskawicznie wysunąłem pazury i gdy wilk był w locie, wbiłem się w jego pierś wyrywając serce.
Ciepła ciecz spłynęła po mojej ręce pobudzając zmysły.
Przyjrzałem się organowi po czym zacisnąłem pięść i obróciłem je w proch.
Uśmiechnąłem się wysuwając kły, powolnym, pełnym elegancji krokiem zacząłem okrążać bestię, która robiła się coraz bardziej wściekła. W końcu wykonała długi skok w celu powalenia mnie, ale oczywiste było, że jej się nie uda. Błyskawicznie wysunąłem pazury i gdy wilk był w locie, wbiłem się w jego pierś wyrywając serce.
Ciepła ciecz spłynęła po mojej ręce pobudzając zmysły.
Przyjrzałem się organowi po czym zacisnąłem pięść i obróciłem je w proch.
Usiadłem na powalonym drzewie.
To był najwyższy czas, aby wyjść do ludzi, a tak się składa, że miałem genialny pomysł, aby wcielić ten plan w życie.
Jednak nie to było teraz najistotniejsze.
Do końca roku muszę złożyć ofiarę mojemu stwórcy. To niewiele czasu na zgromadzenie tysiąca dusz.
Jutro wyruszę, oby mi się powiodło, w przeciwnym razie na moją rodzinę spadnie straszliwa klątwa.
Hmm.. Będę musiał znaleźć Andy'emu jakąś rozrywkę na czas mojej nieobecności. Zapewne znów zostawię wszystko na głowie brata, ale jest jedyną osobą, którą darzę zaufaniem.
To był najwyższy czas, aby wyjść do ludzi, a tak się składa, że miałem genialny pomysł, aby wcielić ten plan w życie.
Jednak nie to było teraz najistotniejsze.
Do końca roku muszę złożyć ofiarę mojemu stwórcy. To niewiele czasu na zgromadzenie tysiąca dusz.
Jutro wyruszę, oby mi się powiodło, w przeciwnym razie na moją rodzinę spadnie straszliwa klątwa.
Hmm.. Będę musiał znaleźć Andy'emu jakąś rozrywkę na czas mojej nieobecności. Zapewne znów zostawię wszystko na głowie brata, ale jest jedyną osobą, którą darzę zaufaniem.
Rozmyślałem tak dość długo, gdyż zaczynało świtać, przeteleportowałem się zatem do mojego "gabinetu" i nakazałem przyprowadzić do siebie wiernego sługę, Christiana. Musiałem poinformować go o pewnych... zmianach jakie nastąpią.
- Panie, chciałeś mnie widzieć. - Rzekł jak zawsze ze stoickim spokojem, składając przy Tym pokłon.
- Zgadza się, usiądź proszę.
- Dziękuję, postoję. W czym mogę Ci pomóc ekselencjo?
- Mam dla Ciebie misję, zależą od niej dzieje naszego rodu.
- Zrobię wszystko czego sobie życzysz.
- Wiem o tym. Dlatego wybierzesz kilku braci i wspólnie założycie zespół. - Motionless spojrzał na mnie lekko zdziwiony, nie wiedział jak ma odebrać moje słowa.
- Panie, chyba nie do końca rozumiem..
- Masz założyć zespół. Gitary , perkusja wokal i te sprawy. Od razu mówię, że ja nie wchodzę w grę, mam zamiar założyć inną kapelę. Gdy już zbierzesz wampiry i ustalicie szczegóły, przyjdź do mnie. Jutro wyruszam, więc masz miesiąc. Tylko mnie nie zawiedź, licze na Ciebie.
- Jakże bym mógł. Jeżeli to już wszystko pozwolisz, że się oddalę. - Skinąłem jedynie głową, na co Chris zniknął.
Udałem się do komnaty Andy'ego, okazało się, że jeszcze spał. Usiadłem obok i pogładziłem go po policzku na co się uśmiechnął. Po chwili otworzył oczy i przeciągnął się niczym kot, cały czas wlepiając we mnie niebieskie tęczówki. Postanowiłem przerwać panującą ciszę.
- Musimy porozmawiać...
Witam wszystkich i dziękuję
za komentarze.
Mam nadzieję, że będzie ich
jeszcze więcej.
Z rozdziałem uwinęłam się dość szybko,
bo pisanie go zajęło mi zaledwie
trzy dni.
Rozpieszczam was, ale należy
Wam się po tak długiej przerwie.
Pytanie do was:
Chcecie nowego Andley'a?
Bo mam pewien pomysł..
O kurwa
OdpowiedzUsuńPowinnam czytać recenzje, a później "napisać swoją",ale jak zobaczyłam nowy i z takim vuyfjsdhf na mordzie szybko tu weszłam.
I wiesz co?
Jest, cholera, świetne.
Nie wiem, co mam napisać. Podoba mi się to, że możemy poznać lorda i coś na kształt historii zespołu. Boże, oby nas nie zjedli, ja nie chcę być pożywką dla wampirów.
Jedyne zastrzeżenie (drobniuteńkie) to powtarzające się słowo "wampirzym". Nie razi to w oczy, bo doskonale wiem, że czasami po prostu nie da się opisać czegoś używając innego przymiotnika, ale tu na przykład mogłoby być "Szybkim, acz obojętnym krokiem..." zamiast "Wampirzym krokiem". Nie wiem, coś w tym stylu.
Okej, koniec obiektywnej części, teraz czas na część subiektywną:
hgfhgaruersdfrikdolrsadadff Kocham cię. No kocham no.
Weny weny! I czkam na następny!
świetny rozdział ze zniecierpliwieniem czekam na next !! weny weny i jeszcze raz weny !!! /Black Bitch
OdpowiedzUsuńSuper! Czekam na next i weny dużo życzę:*
OdpowiedzUsuńJaaj kochana.
OdpowiedzUsuńRozdział zajebisty, jak się cieszę, że wreszczie odkrywasz przed nami Lorda. Bo to była taka okropna zagadka, ale teraz jest coraz jaśniej.
I kocham, jak opisujesz te nieziemskie rzeczy. Tak, jakbym mogła to zobaczyc naprawdę.
I rozpoczyna się historia zespołu..Ale.Andy wśród wampirów..Łoooj biedny, chyba, że go zmienisz?
Pozdrawiam ciepło :3
JESZCZE JEDEN!!!!! JESZCZE JEDEN!!!!! ALBO DWA...ALBO DZIESIĘĆ....
OdpowiedzUsuńPozdróweczko i życzę dużo weny. Zapraszam też do siebie.
Dziękuję. Czytam Twoją "Kreaturę" i nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału, bardzo ciekawie piszesz.
Usuń