czwartek, 7 maja 2015

Angels Never Die VII.

VII. We let our lives fade behind us
Walked away from all we know.
Quit our 9 to 5s for road signs
And learned to love in hotel rooms.

Andy's Point of View:

Gwałtownym ruchem rzuciłem się stronę drzwi, jednak potężna nadludzka siła zatrzasnęła mi je przed nosem. Zacząłem walić pięściami w drzwi i wołać o pomoc. Nie wiedziałem co stało się z Christianem, ale byłem pewny, że nie jest sobą. Jego uśmiech robił się coraz szerszy, dzięki czemu ujawniał wybitne kły, a z jego palców zaczęły wyrastać ostre jak brzytwa pazury. 
Czułem to, czułem, że zaraz się na mnie rzuci, gdy nagle ktoś wciągnął mnie do pokoju, gdzie poprzednio udawał się sługa Chris'a. Ze stresu opadłem na kolana głęboko oddychając.
- Wszystko w porządku? - Uniosłem głowę, aby spojrzeć na postać i uśmiechnąłem się lekko widząc, że to Devin.
- Ze mną tak, dziękuję, ale.. co się dzieje z Chrisem?
- Cóż.. Myślę, że skoro już tak się zbliżyliście, to powinieneś to wiedzieć , ale musisz obiecać, że zachowasz to tylko dla siebie. - Skinąłem głową na znak, że akceptuje owy układ. - Mój Pan.. on, ma ataki. Co jakiś czas wstępuje w niego demoniczna siła, którą trudno jest zatrzymać. Pan wtedy często mnie krzywdzi, ale nie mam mu tego za złe. W głębi duszy wiem, że to nie on za Tym stoi. - Zamilkłem. Nie wiedziałem co mam o Tym wszystkim myśleć. Jak ktoś tak piękny może być tak potworny? To jakby spróbować połączyć ogień i wodę w jedność, z przekonaniem, że nie skończy się to zniknięciem jednego z żywiołów, co jest oczywiście niedorzeczne.
Z zamyśleń wyrwał mnie przeraźliwy wrzask Motionless'a, wywołując dreszcze na całym moim ciele. Zaledwie 5 sekund później można było usłyszeć dźwięk tłuczonego szkła i wywracanych mebli. 
Byłem przerażony zaistniałą sytuacją. Zsunąłem się po ścianie przecierając zmęczoną twarz dłońmi i spojrzałem na Devin'a.
- Czy... Można coś z Tym zrobić? Nie wiem, jakoś go powstrzymać? - Zapytałem z nadzieją na udzielenie jakiejkolwiek pomocy 
- W sumie... - Zaczął i ruszył z pośpiechem w stronę wielkiego czarnego kufra. Wyrzucał z niego przeróżne flakony, pudełeczka i słoiki w których znajdowały się przedziwne rzeczy. W końcu wyciągnął średniej wielkości próbówkę z świecącą niebieską substancją i uśmiechnął się do mnie z satysfakcją.
- Co to jest? 
- Erat Sanguis Unicornis. Krew jednorożca tłumacząc na nasze. - Rozdziawiłem buzię a oczy prawie wypłynęły mi z orbit.
- Jednorożce istnieją?!
- Oczywiście, że tak.
- Tak! Zawsze to wiedziałem! - Przynajmniej jedna pozytywna wiadomość na dzisiaj. - Anyway, jak ma to pomóc Chris'owi?
- Jednorożce to niezwykle wrażliwe i niewinne stworzenia, służą dobru jakie panuje na tym świecie. Są przeciwieństwami Syren, istot mrocznych i bezlitosnych, wysłanników zła. Krew jednorożca, ma właściwości podobne do wody święconej, aczkolwiek o wiele potężniejsze. Potrafi przegonić nawet najpotężniejszego demona, jednak nie na zawsze. 
- Czy, to nie będzie zbyt ryzykowne? Nie chcę, aby on przez to ucierpiał.
- Złego diabli nie biorą. - Odpowiedział i uśmiechnął się delikatnie, oczekując mojej reakcji.
- Coś w Tym jest. - Powiedziałem i odwzajemniłem uśmiech. - Ale kto mu to poda?
- Cóż, śłużę mu już od ponad wieku i czuję się zobowiązany to zrobić.
- Oszalałeś?! A jak coś Ci się stanie? - Wnet dobiegły nas o wiele głośniejsze krzyki wydobywające się z pomieszczenia obok.
- Martw się lepiej o niego. - Powiedział Wypełniając strzykawkę wspomnianą wcześniej substancja i zniknął za drzwiami.

Chwilę pozniej słyszałem jedynie huki,  trzaski i diabelski śmiech Motionless'a. Nic nie było tak jak być powinno. Jeżeli Devin'owi się nie powiedzie, to będę zgubiony. 
Po niespełna dziesięciu minutach hałasy ustały, a do pokoju wszedł Devin z licznymi ranami na ciele. 
- Udało się. - Odetchnąłem głęboko słysząc to.
- I co z nim? 
- Obecnie śpi, ale w przeciągu godziny powinien się obudzić. Jeżeli chcesz, możesz do niego iść, ja w Tym czasie zajmę się wszechobecnym bałaganem. - Uśmiechnąłem się i wyszedłem z laboratorium, rozglądając się za obiektem moich westchnień. Był tam. Leżał pogrążony w śnie, na odziwo nietkniętym stole. Położyłem się obok kładąc głowę na jego torsie. Próbowałem wyczuć najdelikatniejsze drganie serca, jednak nic nie poczułem. Nie mam pojęcia dlaczego, ale ta pustka dawała mi wszech ogarniający spokój. Był on tak duży, że po chwili rozmyślań usnąłem.
Kiedy się przebudziłem ktoś gładził mnie po włosach. Doskonale znałem ten dotyk, był jednym z moich ulubionych.
- Przepraszam. - Powiedział patrząc prosto w moje oczy.
- Nie musisz, wiem, że nie chciałeś. To nie Twoja wina. - Pogładziłem go po policzku i przyciągnąłem do siebie składając pocałunek na jego ustach. Objął mnie mocniej w pasie, dalej bawiąc się moimi włosami. Trwaliśmy w takim uścisku bardzo długo, nic nie mówiąc. Po prostu wsłuchiwaliśmy się we własne oddechy, tak jakbyśmy już nigdy nie mogli zaznać smaku toksycznego powietrza.
- Musisz już iść.. - Oznajmił. Te słowa były niczym nóż przebijający moje serce. Nie chciałem odchodzić. Nie teraz gdy tak bardzo siebie potrzebowaliśmy. - Nie każ mu czekać. - Wstał wypuszczając mnie ze swojego kojącego uścisku.  
- Będę tęsknił.
- Ja też Andy.. Ale proszę Cię, nie sprzeciwiaj się mu, nie chcę, aby Cię krzywdził. - Pokiwałem Jedynie głową. Na polecenie Chris'a Devin odprowadził mnie do wyjścia. Tak naprawdę nie skupiałem się na drodze. Moje myśli skupiały się wokół Motionless'a i niesprawiedliwości, która stanęła na drodze do naszego szczęścia.

Ociężałym krokiem wkroczyłem do komnaty. Stanąłem przed łóżkiem i zacząłem rozpinać koszulę. 
- Jesteś. - Odezwał się dobrze mi znany i znienawidzony głos. Objął mnie od tyłu i samodzielnie zaczął pozbywać się mojej koszuli. Gdy skończył obróciłem się w jego stronę i spojrzałem w czekoladowe oczy.
Zaraz, zaraz, jakie? Co się z Tobą dzieje Biersack? Zacząłeś upiększać tego skurwysyna. Szybko odwróciłem wzrok i pewnymi, zmysłowymi ruchami począłem rozpinać guziki w jego koszuli. Lord nie mógł ukryć zdziwienia. Pławił się widokiem mnie jako posłusznego, ułożonego chłopca. - Wiedziałem, że po czasie ulegniesz.. - Wyszeptał wprost do mojego ucha. - Dzisiaj będzie nam lepiej, o wiele lepiej... 






***

Nowy rozdział.
Szału nie ma, ale to przez tą przerwę.
Jeszcze się rozkręcę, bez obaw.
Prosiłabym, aby osoby, które czytają
zostawiły po sobie komentarz.
Nie musi być długi, wystarczy zdanie.
Chcę po prostu wiedzieć ile osób będzie czytało.

Do następnego potworki.

7 komentarzy:

  1. JA BĘDĘ CZYTAĆ!
    Rozdział super, choć trochę krótki (za co się nie gniewam, mi też ostatnio wychodzą same króciutkie). Długość rekompensuje treść- rzeczowa, porządna z dobrze ułożonymi dialogami i emocjami.
    Czy jeśli napisze, że chce gejporno, to będzie bardzo niestosowne?
    nie mam się czego czepić. Biorę!
    Czekam na kolejne, zapraszam do siebie na nowy blog: revenge-andybiersack.blogspot.com
    Weny, kochana!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja czytam. ♥
    I nie umiem pisać komentarzy, nie bijcie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jej! Nareszcie nowy!
    Super! Kocham to opowiadanie!

    OdpowiedzUsuń
  4. Nareeeeszcie. Myślałam, że się nigdy nie doczekam. Czekam na szczęśliwą ósemkę. Powodzenia i pozdrawiam. :-D

    OdpowiedzUsuń
  5. Nareszcie, kochana jak ja się cieszę to nawet nie wiesz.
    Miłość pomiędzy Chisem a Andsem jak widać rośnie, ale czy mi się zdaje, czy i Andy'emu zaczyna podobać się Ashley.
    Miłość jest zbytnio skomplikowana.
    A ja nie mam pomysłu na rozdział, jest zajebiście.
    Uwielbiam takie klimaty, a twoje opowiadanie to już mistrzostwo
    Cudo po prostu, czekam na następny ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Czekam na następny jezu jak ja kocham to opowiadanie ❤ weny dużo /BlackBitch

    OdpowiedzUsuń
  7. A co się z Andrzejem dzieje?�� Zachorował? Kurde no, serio się o niego martwię��
    ~Alayin

    OdpowiedzUsuń