IV. I can’t decide if you’re
wearing me out,
or wearing me well
Rather be your victim
than be with you.
wearing me out,
or wearing me well
Rather be your victim
than be with you.
Andy's Point of View:
Zdenerwowany chodziłem po pokoju, rozmyślając nad swoją sytuacją. Przecież nie będę tu czekał, aż łaskawy Pan raczy mnie odwiedzić. Była dopiero siedemnasta, więc jakby nie patrzeć miałem co najmniej trzy godziny czasu "wolnego". Postanowiłem, że urządzę sobie zapoznanie terenu na własną rękę. W końcu CC powiedział, że mogę poruszać się po zamku bez żadnych obaw, prawda?
Rozejrzałem się dla pewności po komnacie, a następnie opuściłem pomieszczenie, wychodząc na korytarz.
Ruszyłem w zupełnie inną stronę zamku, niż tą, po której oprowadzał mnie Christian.
Moją uwagę przykuły wielkie schody, po których oczywiście wszedłem na górę.
Pierwsze wrażenie?
Było tu dość... tajemniczo? Na pewno, to piętro było bardziej gotyckie, niż dotychczas znane mi zakamarki zamczyska.
Nagle dobiegły mnie dźwięki ożywionej rozmowy.
Byłem ciekawskim człowiekiem, więc jak mi instynkt podpowiadał, podążyłem w stronę skąd dobywały mnie odgłosy.
- Co jest w nim takiego niezwykłego? Hmm? Ciągle zapewniasz mnie, że jest inny, lecz nie mam pojęcia co masz na myśli mówiąc to.
- Po prostu jest w nim coś nieziemskiego.
- Po prostu, to można siekierą łeb odciąć. Bracie czego się obawiasz? To zostanie między nami.
- Jego krew jest... wspaniała. To tak jakby... narkotyk? Nie mogę tego wyjaśnić dokładnie, bo używki na nas nie działają, ale czuję się po niej jak wszechmogący...
- Wiele Ci nie brakuje. - Wtrącił CC.
- Nie przerywaj mi. Wracając do tematu, miałem dziwne halucynacje, powiedziałbym wręcz, że wizje. Widziałem łuk i słońce, czarne słońce. Jakby zaćmienie. Następnie ja z Tym chłopakiem, ramie w ramie kroczyliśmy wprost w jego kierunku.
- Łuk?
- Tak, biła od niego dziwna aura, nienaturalna. Podejrzewam, że to magiczny artefakt.
- Interesujące, to przez jego krew?
- Nigdy nie spotkałem się z czymś takim, więc, to raczej oczywiste.
- Przestudiuję wszystkie księgi, żeby to sprawdzić.
- Liczę na Ciebie.
- Wiem bracie, nie zawiodę Cię.
- Jest jeszcze jedno..
- Co takiego?
- Spędziłeś z nim trochę czasu, prawda?
- Przecież wiesz, że tak, sam mnie o to prosiłeś.
- I jaki jest?
- Spałeś z nim dwie noce, więc raczej ja powinienem się Ciebie zapytać jaki jest. - Rzekł z rozbawieniem.
- Christianie, dobrze wiesz, że nie o to mi chodzi.
- Lubi ostrzejszą muzykę, zabrał ze sobą gitarę, więc może się dogadacie. Ale ostrzegam stwierdził, że Cię nienawidzi, a to temperamentny chłopak, więc uważaj. - Lord roześmiał się na te słowa.
- Powiedz mi szczerze. Czy znasz kogoś kogo nie ujarzmiłem?
- Nie, ale on ma silną wolę, łatwo się nie poddaje, będzie dla Ciebie wyzwaniem, czuję to.
- Wiem barcie, dlatego go wybrałem.
- Wybrałeś do czego?
- On będzie dobrym przewodnikiem po świecie ludzi, zdobędzie ich zaufanie. Nie uważasz, że życie w cieniu jest już przerażająco nudne?
- Chcesz wkroczyć do świata śmiertelników?
- Możesz to tak nazwać. Wyobraź sobie, jak za starych dobrych czasów, gdy byliśmy tylko Ty i ja. Znów będziemy polować na zwierzynę, bo teraz ona sama do nas przychodzi.
- Tęsknię za Tamtymi czasami.
- Już nie długo, z Andy'm zajdziemy na szczyt.
- Mam taką nadzieję.
- Jest w swojej komnacie?
- Tak, odprowadziłem go do niej, gdy tylko zakończyłem zapoznawanie z ważniejszymi członkami rodziny.
- Znakomicie, muszę go poinformować o jutrzejszym przyjęciu.
- Zakładam, że już coś wobec niego zaplanowałeś.
- Czasami myślę, że znasz mnie zbyt dobrze, to niepokojące. - Roześmiał się.
- Musiałem użerać się z Tobą całe życie. To nazwałbym niepokojącym. - Śmiech obu mężczyzn dobiegł do moich uszu. - Już Cię opuszczę, muszę przekazać instrukcje Vingalmo.
- Przestudiuję wszystkie księgi, żeby to sprawdzić.
- Liczę na Ciebie.
- Wiem bracie, nie zawiodę Cię.
- Jest jeszcze jedno..
- Co takiego?
- Spędziłeś z nim trochę czasu, prawda?
- Przecież wiesz, że tak, sam mnie o to prosiłeś.
- I jaki jest?
- Spałeś z nim dwie noce, więc raczej ja powinienem się Ciebie zapytać jaki jest. - Rzekł z rozbawieniem.
- Christianie, dobrze wiesz, że nie o to mi chodzi.
- Lubi ostrzejszą muzykę, zabrał ze sobą gitarę, więc może się dogadacie. Ale ostrzegam stwierdził, że Cię nienawidzi, a to temperamentny chłopak, więc uważaj. - Lord roześmiał się na te słowa.
- Powiedz mi szczerze. Czy znasz kogoś kogo nie ujarzmiłem?
- Nie, ale on ma silną wolę, łatwo się nie poddaje, będzie dla Ciebie wyzwaniem, czuję to.
- Wiem barcie, dlatego go wybrałem.
- Wybrałeś do czego?
- On będzie dobrym przewodnikiem po świecie ludzi, zdobędzie ich zaufanie. Nie uważasz, że życie w cieniu jest już przerażająco nudne?
- Chcesz wkroczyć do świata śmiertelników?
- Możesz to tak nazwać. Wyobraź sobie, jak za starych dobrych czasów, gdy byliśmy tylko Ty i ja. Znów będziemy polować na zwierzynę, bo teraz ona sama do nas przychodzi.
- Tęsknię za Tamtymi czasami.
- Już nie długo, z Andy'm zajdziemy na szczyt.
- Mam taką nadzieję.
- Jest w swojej komnacie?
- Tak, odprowadziłem go do niej, gdy tylko zakończyłem zapoznawanie z ważniejszymi członkami rodziny.
- Znakomicie, muszę go poinformować o jutrzejszym przyjęciu.
- Zakładam, że już coś wobec niego zaplanowałeś.
- Czasami myślę, że znasz mnie zbyt dobrze, to niepokojące. - Roześmiał się.
- Musiałem użerać się z Tobą całe życie. To nazwałbym niepokojącym. - Śmiech obu mężczyzn dobiegł do moich uszu. - Już Cię opuszczę, muszę przekazać instrukcje Vingalmo.
- Bracie...
- Tak?
- Przed nowym rokiem wyruszam. - Przybrał bardzo poważny ton głosu.
- Przecież to niespełna miesiąc. Zdążysz?
- Muszę.
Szybko schowałem się za rogiem, bo usłyszałem kroki.
Była, to jakaś kobieta, pewnie wampirzyca...
Tak czy inaczej, gdy zniknęła z mojego pola widzenia, zakradłem się do mojej komnaty. (przyp.autorki. Czaja, Andy ninja? xd)
Usiadłem na łóżku, analizując wszystko, czego udało mi się przed chwilą dowiedzieć.
Czy na prawdę moja krew jest taka niezwykła? Nie mogłem w to uwierzyć.
Co miała oznaczać ta wizja? I gdzie ten cholerny lord miał wyruszyć?
To zdecydowanie za dużo na moją głowę.
Sięgnąłem ręką po gitarę i rozpocząłem grać "Coma White".
Utonąłem w kojącym dźwięku basu. Nigdy nie rozumiałem jak ludzie nie mogą usłyszeć go w piosenkach. Ja rozpoznałbym nawet najdelikatniejsze szarpnięcie struny...
Cause you were from a perfect world
A world that threw me away today
Today to run away!
Utonąłem w kojącym dźwięku basu. Nigdy nie rozumiałem jak ludzie nie mogą usłyszeć go w piosenkach. Ja rozpoznałbym nawet najdelikatniejsze szarpnięcie struny...
Cause you were from a perfect world
A world that threw me away today
Today to run away!
A pill to make you numb
A pill to make you dumb
A pill to make you anybody else
But all the drugs in this world
Won't save him from himself
A pill to make you dumb
A pill to make you anybody else
But all the drugs in this world
Won't save him from himself
Spojrzałem przed siebie i odruchowo odrzuciłem gitarę. Przede mną na sofie siedział nikt inny jak Marilyn Manson. Jakim cudem się tu dostał?
- Brian, co tutaj robisz?
- Usłyszałem, że ktoś gra moją piosenkę, więc postanowiłem sprawdzić. Muszę powiedzieć, że podoba mi się, to co słyszę. Masz wspaniały głos.
- Dziękuję, ale na pewno nie może się równać z Twoim.
- Polemizowałbym. - Roześmialiśmy się wspólnie.
- Więc, co teraz?
- To Twój pokój, Ty decydujesz.
- Opowiesz mi coś o sobie? Tylko nie, to co znajduje się na stronach typu "Wikipedia". - Ponownie się roześmialiśmy.
- Jasne, to może powiedz, co konkretnie chcesz wiedzieć.
- Przybliż mi swoje życie jako wampir. Posiadasz jakieś moce?
- Oprócz Tych co każdy wampir, posiadam telekinezę. Reszta rodziny uważa mnie za źródło mądrości i duchowości, przychodzą do mnie po rady i wszelakie nauki. Jestem również najwyższym członkiem kręgu, ja podejmuję ostateczną decyzję.
- Ty, a nie lord?
- Gdyby wszystko szło po myśli lorda już dawno bylibyśmy skończeni. Owszem jest wspaniałym władcą, ale według niego każdy spór musi zostać zakończony walką, która prowadzi do śmierci.
- Jest aż taki brutalny?
- Nie ma litości, uwielbia oglądać krwawe widowiska, powiedziałbym, że pławi się w cierpieniu ofiar. - Skinąłem jedynie głową na znak tego, iż zrozumiałem.
- Naprawdę parasz się telekinezą? - W odpowiedzi posłał mi i spojrzał się na bas. Po chwili ukazał mi moc swojej magii. Gitara unosiła się w powietrzu powoli do mnie zbliżając. Nie potrafiłem uwierzyć własnym oczom.
- Śmiało, weź ją. - Zachęcił mnie Marilyn, więc delikatnie jej dotknąłem, po czym położyłem sobie na kolana.
- To niesamowite...
- Po narodzinach też tak myślałem.
- Narodzinach?
- Gdy przemieniasz się w wampira, powstajesz jakby drugi Ty. Siebie jako człowieka należy złożyć w trumnie zaraz po dopełnieniu rytuału. Po określonym czasie, powstaje Twój nieśmiertelny klon.
- To... Jest dwóch Brian'ów?
- Tamten jest już dawno martwy.
- Czy Ty nie zdradzasz mi aby przypadkiem za dużo?
- Nie wydaje mi się, żebyś miał to komuś powiedzieć, a poza tym jesteś w porządku.
- Wow, dostać komplement od Marilyn'a Manson'a...
- Nie rozmarzaj mi się tu tak, bo zaraz odpłyniesz.
- Postaram się... Mogę Cię o coś spytać?
- Słucham Ciebie.
- Znasz może tego Chrisa?
- Własnego stwórcy miałbym nie znać?
- On Cię stworzył?
- Tak, nadał mi nowy sens życia.
- Mógłbyś mi coś o nim powiedzieć?
- Dlaczego Cię on interesuje?
- Cóż... zaintrygował mnie.
- No niech Ci będzie. Żyje w podziemiach zamku, jest egzekutorem. Jeśli trzeba kogoś przesłuchać, ro bi to na swój własny bolesny i okrutny sposób. Tak naprawdę niewiele o nim wiadomo, ale wampiry snują różne plotki. Uważają, że odprawia tam jakieś eksperymenty, bądź potajemnie składa ofiary Molag Bal'owi* ( Nazwa zapożyczona)...
- Molag Bal'owi? - Przerwałem mu.
- Bóg spisku, król gwałtu. I nie myśl sobie, że to tylko wymyślone bóstewko na potrzebę wiary. On istnieje widziałem na własne oczy. To właśnie on stworzył pierwszego wampira. Naszego władcę.
- Zaraz, zaraz, chcesz powiedzieć, że Lord był pierwszym wampirem?
- Zgadza się.
- To kiedy on go stworzył? I jakim cudem?
- Najlepiej będzie jak opowiem Ci wampirzą historię. Wcześniej wymienione przez mnie bóstwo, jest bardzo chciwe i podstępne. Gdy nasz Pan był jeszcze człowiekiem stracił całe rodzinne plemię w bitwie. Jest rodowitym mieszkańcem ameryki, jak się pewnie domyślasz był indianinem. Walkę przeżył tylko on, ponieważ odłączył się od grupy. Zdążył ukryć swojego zaledwie ośmioletniego brata w jaskini. Wtedy ich drogi się spotkały. Molag Bal obiecał mu zemstę, krwawą zemstę, taką jakiej nikt jeszcze nie widział. Zapewnił, że posiądzie moce godne Boga, aby skąpać się we krwi swoich wrogów. Pod jednym warunkiem...
- Jakim? - Zapytałem z wielką ciekawością. Wciągnęła mnie jego historia.
- Miał poświęcić tysiąc niewinnych dusz.
- Tysiąc?! Przecież, to niemożliwe! Jak mógł zebrać tak dużo osób?
- Tego nigdy nam nie ujawnił. Jednak w 33 roku po śmierci Jezusa, spełnił to wymaganie. Poświęcił 1000 dusz, po czym odprawił mroczny rytuał. Mało kto może przeżyć ból związany z nim, jednak Lord dał radę i stał się pełnej krwi wampirem.
- Pełnej krwi?
- Tak, są wampiry półkrwi, stworzone przez ugryzienie innego wampira. I są pełnej krwi, te które stanęły oko w oko z Molag Bal'em i przeszły jego próbę. Znam tylko jednego wampira oprócz Lorda, który przeżył rytuał.
- Kto to taki?
- To właśnie Motionless. Mój stwórca. - Zamarłem, gdy to usłyszałem, nie dość, że był ideałem, to jeszcze z taką potęgą...
- Czym wyróżniają się takie wampiry?
- Mają o wiele większe i potężniejsze moce, są również bardziej wytrzymałe. W sumie to pod każdym względem są lepsze..
- Czy Chris posiada jakieś specjalne moce? - Zapytałem niczym zakochana nastolatka.
- Na pewno, ale tak jak mówiłem jest bardzo tajemniczy, nie ujawnia swojej potęgi, aczkolwiek nikt w nią nie wątpi. Jest jedynym kandydatem, który mógłby ubiegać się o tron.
- To dlaczego tego nie zrobi?
- Andy... On ma swój świat, nie obchodzą polityczne zamieszki, ani to co jest teraz w modzie. Żyje swoim życiem.
- Przypomina mi mnie..
- Widzisz, prawdopodobnie odnalazłeś wśród wampirów swoją bratnią duszę.
- Ekhem. - Natychmiast zwróciliśmy głowy w stronę z której dochodziło chrząknięcie.
- Panie... - Marilyn wstał i złożył pokłon.
- Czy ja wam aby nie przeszkadzam?
- Nie, skądże, właśnie wychodziłem. - Lord jedynie skinął głową i odprowadził go wzrokiem do drzwi, po czym przeniósł go na mnie, a na jego twarz wpełzł podejrzany uśmiech. Zajął miejsce obok i wyciągnął rękę aby dotknąć moich włosów. Uniemożliwiłem mu to przytrzymując jego dłoń, na co wybuchnął śmiechem.
- Poddajesz się kiedyś?
- Nigdy. - Fuknąłem z irytacją w głosie.
- I takie podejście mi się podoba. Grasz na basie? - Zapytał, wskazując na gitarę. Co go to kurwa nagle zaczęło obchodzić?
- Jak widać, ale chyba nie przyszedłeś tutaj, aby dyskutować o gustach.
- Wolisz od razu przejść do sedna sprawy, co? Jutro jak pewnie wiesz odbywa się przyjęcie...
- I co ja mam z Tym wspólnego?- Zapytałem, udając, że o niczym nie wiem.
- Pójdziesz na nie ze mną jako, mój partner. - Powiedział najzwyczajniej w świecie.
- Co proszę?
- Powiedziałem, że pójdziesz na nie ze mną, jako mój partner.
- Chyba żartujesz! W życiu się na to nie zgodzę.
- To nie była prośba. - Jego wyraz twarzy zrobił się bardzo poważny, a nawet przerażający. - Musisz odpowiednio się zachowywać, przede wszystkim nie udawać obrażonego dzieciaka. Pokaż, że jesteś szczęśliwy w Tym związku.
- Ale...
- A i masz wyglądać niesamowicie, chcę, żeby wszyscy mi zazdrościli. Teraz mów czego w Tym celu potrzebujesz, dam Ci wszystko.
- No... nie wiem. Kosmetyków?
- Masz się w co ubrać?
- Tak, chyba tak... - Przekręcił oczami i parsknął.
- Zaraz ktoś przyniesie Ci koszulę i wszystkie potrzebne rzeczy, jutro przejdziesz przez małe zabiegi. Potrzebujesz czegoś jeszcze?
- Chwili spokoju.
- Dobrze, zatem do zobaczenia jutro.
- Wychodzisz? - Spojrzał na mnie ze zdziwieniem.
- Zgadza się..
- Tak po prostu? Bez niczego?
- Idź spać.
- Jest dopiero dziewiętnasta.
- To co? Sen urody dodaje.
- Sugerujesz, że jestem brzydki? - Wtedy uśmiechnął się i powolnym krokiem zbliżał w moją stronę. Cofnąłem się na tyle, że dotykałem stołu. On to wykorzystał, kładąc dłonie po jego dwóch stronach. Byłem w pułapce.
- Nigdy tak nie powiedziałem i nie powiem. Wiesz jak trudno jest mi się przy Tobie opanować? - Zbliżył twarz do mojej szyi. - Masz w sobie coś niezwykłego, coś czym nie zamierzam się z nikim dzielić, bo jesteś mój, tylko mój, rozumiesz? - Zacząłem się trząść, myślałem, że zaraz mnie ugryzie i znowu nastąpi nicość. Najwyraźniej, to wyczuł, ponieważ złożył jedynie delikatny pocałunek na moim policzku, odsunął się ode mnie, poklepał po biodrze i opuścił komnatę.
Odetchnąłem z ulgą. Skąd ta nagła zmiana w jego zachowaniu? Fakt nadal miał zbyt zboczone myśli, tego chyba nic nie zmieni, ale dał mi spokój. To było najważniejsze, miałem zapewnioną spokojną noc, a niczego bardziej na ten moment nie pragnąłem. Wcale nie podobała mi się wizja jutrzejszego przyjęcia. Miałem tak nagle udawać szczęśliwego w związku chłopaka, patrzącego z miłością na swojego partnera? Nie byłem dobrym aktorem, zwłaszcza jeśli chodzi o uczucia. Nie chce narażać się Purdy'emu, ale czuję, że to nie wypali.
Nie pasuję tu...
"Z pewnością to źle, kiedy jeden człowiek gnębi stado. Ale nie tu doszukuj się największego zniewolenia: dochodzi do niego, kiedy stado gnębi człowieka."
****************************************************************************************
- Brian, co tutaj robisz?
- Usłyszałem, że ktoś gra moją piosenkę, więc postanowiłem sprawdzić. Muszę powiedzieć, że podoba mi się, to co słyszę. Masz wspaniały głos.
- Dziękuję, ale na pewno nie może się równać z Twoim.
- Polemizowałbym. - Roześmialiśmy się wspólnie.
- Więc, co teraz?
- To Twój pokój, Ty decydujesz.
- Opowiesz mi coś o sobie? Tylko nie, to co znajduje się na stronach typu "Wikipedia". - Ponownie się roześmialiśmy.
- Jasne, to może powiedz, co konkretnie chcesz wiedzieć.
- Przybliż mi swoje życie jako wampir. Posiadasz jakieś moce?
- Oprócz Tych co każdy wampir, posiadam telekinezę. Reszta rodziny uważa mnie za źródło mądrości i duchowości, przychodzą do mnie po rady i wszelakie nauki. Jestem również najwyższym członkiem kręgu, ja podejmuję ostateczną decyzję.
- Ty, a nie lord?
- Gdyby wszystko szło po myśli lorda już dawno bylibyśmy skończeni. Owszem jest wspaniałym władcą, ale według niego każdy spór musi zostać zakończony walką, która prowadzi do śmierci.
- Jest aż taki brutalny?
- Nie ma litości, uwielbia oglądać krwawe widowiska, powiedziałbym, że pławi się w cierpieniu ofiar. - Skinąłem jedynie głową na znak tego, iż zrozumiałem.
- Naprawdę parasz się telekinezą? - W odpowiedzi posłał mi i spojrzał się na bas. Po chwili ukazał mi moc swojej magii. Gitara unosiła się w powietrzu powoli do mnie zbliżając. Nie potrafiłem uwierzyć własnym oczom.
- Śmiało, weź ją. - Zachęcił mnie Marilyn, więc delikatnie jej dotknąłem, po czym położyłem sobie na kolana.
- To niesamowite...
- Po narodzinach też tak myślałem.
- Narodzinach?
- Gdy przemieniasz się w wampira, powstajesz jakby drugi Ty. Siebie jako człowieka należy złożyć w trumnie zaraz po dopełnieniu rytuału. Po określonym czasie, powstaje Twój nieśmiertelny klon.
- To... Jest dwóch Brian'ów?
- Tamten jest już dawno martwy.
- Czy Ty nie zdradzasz mi aby przypadkiem za dużo?
- Nie wydaje mi się, żebyś miał to komuś powiedzieć, a poza tym jesteś w porządku.
- Wow, dostać komplement od Marilyn'a Manson'a...
- Nie rozmarzaj mi się tu tak, bo zaraz odpłyniesz.
- Postaram się... Mogę Cię o coś spytać?
- Słucham Ciebie.
- Znasz może tego Chrisa?
- Własnego stwórcy miałbym nie znać?
- On Cię stworzył?
- Tak, nadał mi nowy sens życia.
- Mógłbyś mi coś o nim powiedzieć?
- Dlaczego Cię on interesuje?
- Cóż... zaintrygował mnie.
- No niech Ci będzie. Żyje w podziemiach zamku, jest egzekutorem. Jeśli trzeba kogoś przesłuchać, ro bi to na swój własny bolesny i okrutny sposób. Tak naprawdę niewiele o nim wiadomo, ale wampiry snują różne plotki. Uważają, że odprawia tam jakieś eksperymenty, bądź potajemnie składa ofiary Molag Bal'owi* ( Nazwa zapożyczona)...
- Molag Bal'owi? - Przerwałem mu.
- Bóg spisku, król gwałtu. I nie myśl sobie, że to tylko wymyślone bóstewko na potrzebę wiary. On istnieje widziałem na własne oczy. To właśnie on stworzył pierwszego wampira. Naszego władcę.
- Zaraz, zaraz, chcesz powiedzieć, że Lord był pierwszym wampirem?
- Zgadza się.
- To kiedy on go stworzył? I jakim cudem?
- Najlepiej będzie jak opowiem Ci wampirzą historię. Wcześniej wymienione przez mnie bóstwo, jest bardzo chciwe i podstępne. Gdy nasz Pan był jeszcze człowiekiem stracił całe rodzinne plemię w bitwie. Jest rodowitym mieszkańcem ameryki, jak się pewnie domyślasz był indianinem. Walkę przeżył tylko on, ponieważ odłączył się od grupy. Zdążył ukryć swojego zaledwie ośmioletniego brata w jaskini. Wtedy ich drogi się spotkały. Molag Bal obiecał mu zemstę, krwawą zemstę, taką jakiej nikt jeszcze nie widział. Zapewnił, że posiądzie moce godne Boga, aby skąpać się we krwi swoich wrogów. Pod jednym warunkiem...
- Jakim? - Zapytałem z wielką ciekawością. Wciągnęła mnie jego historia.
- Miał poświęcić tysiąc niewinnych dusz.
- Tysiąc?! Przecież, to niemożliwe! Jak mógł zebrać tak dużo osób?
- Tego nigdy nam nie ujawnił. Jednak w 33 roku po śmierci Jezusa, spełnił to wymaganie. Poświęcił 1000 dusz, po czym odprawił mroczny rytuał. Mało kto może przeżyć ból związany z nim, jednak Lord dał radę i stał się pełnej krwi wampirem.
- Pełnej krwi?
- Tak, są wampiry półkrwi, stworzone przez ugryzienie innego wampira. I są pełnej krwi, te które stanęły oko w oko z Molag Bal'em i przeszły jego próbę. Znam tylko jednego wampira oprócz Lorda, który przeżył rytuał.
- Kto to taki?
- To właśnie Motionless. Mój stwórca. - Zamarłem, gdy to usłyszałem, nie dość, że był ideałem, to jeszcze z taką potęgą...
- Czym wyróżniają się takie wampiry?
- Mają o wiele większe i potężniejsze moce, są również bardziej wytrzymałe. W sumie to pod każdym względem są lepsze..
- Czy Chris posiada jakieś specjalne moce? - Zapytałem niczym zakochana nastolatka.
- Na pewno, ale tak jak mówiłem jest bardzo tajemniczy, nie ujawnia swojej potęgi, aczkolwiek nikt w nią nie wątpi. Jest jedynym kandydatem, który mógłby ubiegać się o tron.
- To dlaczego tego nie zrobi?
- Andy... On ma swój świat, nie obchodzą polityczne zamieszki, ani to co jest teraz w modzie. Żyje swoim życiem.
- Przypomina mi mnie..
- Widzisz, prawdopodobnie odnalazłeś wśród wampirów swoją bratnią duszę.
- Ekhem. - Natychmiast zwróciliśmy głowy w stronę z której dochodziło chrząknięcie.
- Panie... - Marilyn wstał i złożył pokłon.
- Czy ja wam aby nie przeszkadzam?
- Nie, skądże, właśnie wychodziłem. - Lord jedynie skinął głową i odprowadził go wzrokiem do drzwi, po czym przeniósł go na mnie, a na jego twarz wpełzł podejrzany uśmiech. Zajął miejsce obok i wyciągnął rękę aby dotknąć moich włosów. Uniemożliwiłem mu to przytrzymując jego dłoń, na co wybuchnął śmiechem.
- Poddajesz się kiedyś?
- Nigdy. - Fuknąłem z irytacją w głosie.
- I takie podejście mi się podoba. Grasz na basie? - Zapytał, wskazując na gitarę. Co go to kurwa nagle zaczęło obchodzić?
- Jak widać, ale chyba nie przyszedłeś tutaj, aby dyskutować o gustach.
- Wolisz od razu przejść do sedna sprawy, co? Jutro jak pewnie wiesz odbywa się przyjęcie...
- I co ja mam z Tym wspólnego?- Zapytałem, udając, że o niczym nie wiem.
- Pójdziesz na nie ze mną jako, mój partner. - Powiedział najzwyczajniej w świecie.
- Co proszę?
- Powiedziałem, że pójdziesz na nie ze mną, jako mój partner.
- Chyba żartujesz! W życiu się na to nie zgodzę.
- To nie była prośba. - Jego wyraz twarzy zrobił się bardzo poważny, a nawet przerażający. - Musisz odpowiednio się zachowywać, przede wszystkim nie udawać obrażonego dzieciaka. Pokaż, że jesteś szczęśliwy w Tym związku.
- Ale...
- A i masz wyglądać niesamowicie, chcę, żeby wszyscy mi zazdrościli. Teraz mów czego w Tym celu potrzebujesz, dam Ci wszystko.
- No... nie wiem. Kosmetyków?
- Masz się w co ubrać?
- Tak, chyba tak... - Przekręcił oczami i parsknął.
- Zaraz ktoś przyniesie Ci koszulę i wszystkie potrzebne rzeczy, jutro przejdziesz przez małe zabiegi. Potrzebujesz czegoś jeszcze?
- Chwili spokoju.
- Dobrze, zatem do zobaczenia jutro.
- Wychodzisz? - Spojrzał na mnie ze zdziwieniem.
- Zgadza się..
- Tak po prostu? Bez niczego?
- Idź spać.
- Jest dopiero dziewiętnasta.
- To co? Sen urody dodaje.
- Sugerujesz, że jestem brzydki? - Wtedy uśmiechnął się i powolnym krokiem zbliżał w moją stronę. Cofnąłem się na tyle, że dotykałem stołu. On to wykorzystał, kładąc dłonie po jego dwóch stronach. Byłem w pułapce.
- Nigdy tak nie powiedziałem i nie powiem. Wiesz jak trudno jest mi się przy Tobie opanować? - Zbliżył twarz do mojej szyi. - Masz w sobie coś niezwykłego, coś czym nie zamierzam się z nikim dzielić, bo jesteś mój, tylko mój, rozumiesz? - Zacząłem się trząść, myślałem, że zaraz mnie ugryzie i znowu nastąpi nicość. Najwyraźniej, to wyczuł, ponieważ złożył jedynie delikatny pocałunek na moim policzku, odsunął się ode mnie, poklepał po biodrze i opuścił komnatę.
Odetchnąłem z ulgą. Skąd ta nagła zmiana w jego zachowaniu? Fakt nadal miał zbyt zboczone myśli, tego chyba nic nie zmieni, ale dał mi spokój. To było najważniejsze, miałem zapewnioną spokojną noc, a niczego bardziej na ten moment nie pragnąłem. Wcale nie podobała mi się wizja jutrzejszego przyjęcia. Miałem tak nagle udawać szczęśliwego w związku chłopaka, patrzącego z miłością na swojego partnera? Nie byłem dobrym aktorem, zwłaszcza jeśli chodzi o uczucia. Nie chce narażać się Purdy'emu, ale czuję, że to nie wypali.
Nie pasuję tu...
"Z pewnością to źle, kiedy jeden człowiek gnębi stado. Ale nie tu doszukuj się największego zniewolenia: dochodzi do niego, kiedy stado gnębi człowieka."
****************************************************************************************
Jestem z nowym rozdziałem.
Podziwiam was jeśli dotarliście do tego momentu,
bo to coś powyżej jest mega pokręcone.
Zakładkę z bohaterami stworzyłam,
tak jak zadecydowaliście wszelkie
informacje będą uzupełniane na bieżąco ;)
Zakładkę z bohaterami stworzyłam,
tak jak zadecydowaliście wszelkie
informacje będą uzupełniane na bieżąco ;)
Z okazji, że dzisiaj mamy wyjątkowy
dzień, chcę wam wszystkim życzyć
szczęśliwego nowego roku.
Aby był on lepszy od poprzedniego
i wszystkie wasze postanowienia się
spełniły.
Dużo BVB-owych snów!
A tu taka klimatyczna pieśń ;)
Na początek bardzo dziękuję za informacje. Ostatnio na bloggerze prawie nic mi się nie wyświetla i mam problemy z czytaniem nowych rozdziałów.
OdpowiedzUsuńW każdym razie, ten to cudeńko! (mam ochotę napierdolić milion emotikon, ale nie chcę wyjść na gimba) Twój styl, umiejętność układania dialogów.. Cholera, są genialne!
Jedyne zastrzeżenie jakie mam , to ilość opisów. Mogłoby ich być odrobinę więcej.
Rozłożyły mnie zboczone myśli Lorda i anal podkreślony w słowie analizując. Przez chwilę zastanawiałam się o co chodzi, a jak się zorientowałam to takie "o kuźwaa"
Okej, kończę te wywody, bo mnie zaraz przekieruje i mi się usunie komentarz.
Życzę dużo weny i zapraszam na mojego drugiego bloga (tak, chamska reklama)
hellomyhatebvb.blogspot.com
Ależ nie masz za co , to ja dziękuję za komentarz i przy okazji za link do drugiego bloga. Przeczytałam rozdział 1 i jeszcze dzisiaj postaram się 2. Bardzo dziękuję za uwagę. Po przeczytaniu tego rozdziału muszę przyznać Tobie rację, postaram się, aby opisów było więcej.
UsuńWitam.
OdpowiedzUsuńNie wiem co ale coś jest nie tak z bloggerem.
No więc tak. Zakochałam się w tym blogu.
Biersack i ta jego ciekawość.
Purdy taki tajemniczy na pewno nie będzie mu łatwo zbliżyć się do Andy'ego.
Kolejne przyjęcie w zamku co niesie za sobą kolejne ofiary, no ale taka kolej rzeczy.
Zaintrygowała mnie ta historia i ze zniecierpliwieniem czekam na kolejne rozdziały.
Sorka za mój nieogarnięty komentarz czasami tak mam, ale postaram się poprawić.
Dziękuję bardzo, wcale nie jest nieogarnięty, a wręcz bardzo miły ;)
UsuńUuuu jestem szczerze zachwycona *.*
OdpowiedzUsuńPiszesz po prostu cudownie.Jeśli już zaczęłam czytać nie potrafiłam przestać.Ten rozdział jest boski.Podobnie jak cały wspaniały blog.
Lord to jeden wielki zboczeniec.Jak na Ashley'a przystało.Jego historia mnie zdziwiła i jednocześnie bardzo zaintrygowała.Cieszy się z cierpienia innych i jest żądnym krwi bezwzględnym zabójcą.Jednak w rozmowie z Andy'm był delikatniejszy.Można nawet zaryzykować i stwierdzić,że starał się być miły.
Ta rozmowa z CC'ym.Andy działa jak narkotyk.Czemu mi się wydaje,że oni założą BVB.Bo Lord chce wyjść do ludzi i jakoś tak skojarzyłam.
Wspaniały rozdział.
Życzę bardzo dużo weny i równie wspaniałych pomysłów.
Szczęśliwego nowego roku!
Chciałam powiedzieć,że u mnie nowy rozdział.Nie krzycz i nie zabijaj.Tak tylko wspomniałam.Najlepiej to jak chcesz to usuń to powiadomienie.
UsuńNaprawdę dziękuję. Co do Lorda, to wszystko się zgadza. No i co do tej rozmowy, to powiem Ci, że zmierzasz w dobrym kierunku, ale o Tym w przyszłych rozdziałach ;)
UsuńNie zabiję Cię bo za co? Za informację o nowej części na Twoim wspaniałym blogu? Stworzyłam stronę w której możecie na spokojnie informować mnie o swoich nowościach, także bez obawy możesz mnie tam informować o tego typu sprawach ;)
Jeszcze raz dziękuję.
Ja pierdziele, no nie mogę. Ten rozdział jest geilany, jak ja bym chciała miec taką wyobraźnie jak ty. Po prostu Wowo. Historia Lorda, jest cholernie ciekawa. Podobają mi się postacie jego pokroju, naprawdę bardzo mocno. Biersack twardo stoi przy swoim, wydaje mi się jednak,że prędzej czy później ulegnie swojemu "właścicielowi" Czas pokaże.
OdpowiedzUsuńJej dziękuję. Uważam, że Ty masz o wiele większą wyobraźnię, co udowadniasz w swoich opowiadaniach, ale mimo wszystko dziękuję za ten komplement :) I jak napisałaś, czas pokaże...
Usuń