Hey, dodaję
dzisiaj bo w przyszłym tygodniu prawdopodobnie nie będę miała czasu. Ostatnio trochę was przybyło, z czego bardzo się cieszę i dziękuję za wszystkie miłe komentarze. Zapraszam
do czytania.
Aaa i jeszcze
jedno…
+18 ^-^
V. The weak ones
are there to justify the strong. You and I are underdosed and we're ready to
fall.
Andy’ s Point of View:
Sięgnąłem ręką po paczkę papierosów spoczywającą w kieszeni mojej
skóry. Od czegoś trzeba zacząć, a z racji tego, że totalnie nie wiedziałem co
robić odpaliłem papierosa i zaciągnąłem się. Jak już wspominałem, to ta
dzielnica była dość niebezpieczna i błądzenie po niej w takich godzinach
oznaczało, że ktoś szuka mocnych wrażeń, bądź jest totalnym idiotą, albo po
prostu mną. Zamierzałem więc postać pod klubem, licząc, że któryś z chłopaków
się po mnie wróci, ale jak mawiają nadzieja matką głupich.
Odpaliłem już druga fajkę, kiedy poczułem na sobie wzrok. No tak,
kilka metrów ode mnie stała grupka dresów, wyraźnie zirytowanych moją obecnością.
Słyszałem, że rozmawiali o mnie, oczywiście w negatywny sposób, skierowałem
wzrok w ich stronę. Jeden z nich zatapiał spojrzenie w moim tyłku, po czym
zaczął szeptać do reszty. O nie, co jak, co, ale zgwałcony, to być nie
zamierzałem. Nie pozwolę takim Oblechom pieprzyć mojego zgrabnego tyłka.
Obróciłem się na pięcie i powędrowałem przed siebie, nawet nie wiem, czy to
dokładnie tą drogą dotarłem do klubu. Byłem pod wpływem i słabo kminiłem,
rzeczywistość.
Przemierzałem kolejne uliczki i nagle poczułem coś dziwnego w
środku. Nie wiem co, to było, ale nakazywało mi skręcić w jedną z alejek. Zatrzymałem się i zacząłem w nią wpatrywać,
nie zobaczyłem jednak nic, prócz pojemników na śmieci i światła w oddali. Mimowolnie
skierowałem się w tamtą stronę. Mijałem
kolejne metry, jednak nie znalazłem nic ciekawego. Ughh i co mnie tu
przyciągnęło?
Momentalnie mój wzrok utkwił w lampie wiszącej, przy wejściu jednej
z kamienic. Skierowałem go poniżej i ujrzałem siedzącego na schodach chłopaka
palącego trawkę, mógł mieć maksymalnie 20 lat, był typowym rapsem. Powolnym
krokiem zbliżyłem się do niego, tym samym zwracając na siebie jego uwagę.
Zajrzałem swoim lodowym spojrzeniem w jego oczy. Widziałem w nich smutek,
zmartwienie i… ból? Usiadłem obok faceta
i westchnąłem, spojrzałem w górę na niebo.
- Piękna noc, czyż nie? – Odezwałem się jako pierwszy.
- Taka sama jak każde inne. – Odpowiedział. Czyli mamy do czynienia
z pesymistą.
- Co cię gryzie?
- Chyba nie sądzisz, że będę się zwierzał jebanemu emosowi?
- Nie musisz, po prostu widzę, że coś jest nie tak.
- Czemu w ogóle Cię obchodzę? Mógłbyś przejść obok mnie zupełnie
obojętnie i mieć, to co czuję głęboko w dupie. A tymczasem siedzisz tu i
strugasz bohatera.
- Jestem niczyim bohaterem.
Człowieku widziałem tyle bólu, tyle łez, życie dało mi w kość. Przeżyłem zbyt
wiele, aby patrzeć obojętnie na ludzkie cierpienie. – Między nami nastąpiła
głucha cisza, mogłem z łatwością usłyszeć nasze oddechy. Wiedziałem, że on
potrzebuje pomocy, ale nie chce się do tego przyznać. Jak się to nazywa… honor
ludzi ulicy? – Tak w ogóle to jestem Andy. – Powiedziałem i wystawiłem dłoń w
jego stronę.
- Adam – Odpowiedział i uścisnął mi rękę. Spojrzał na skręta po czym
na mnie, pytającym wzrokiem.
- Nie chcę.
- Czy może być coś lepszego od jointa? – Zapytał trochę wzburzony.
- Małe pieski kurwa. – roześmialiśmy się wspólnie. Może nie jest z
nim tak źle.
- Znawca używek się znalazł. – Powiedział dalej się śmiejąc.
- Pokaż mi źrenice a powiem co masz we krwi.
- Hehe. Więc czemu nie chcesz zapalić?
- To trochę długa historia, już dzisiaj przesadziłem. Starczy.
- No powiedz…. – Westchnąłem głośno, mam mu powiedzieć? Może wtedy
on również się przede mną otworzy.
- Po prostu… Brak umiaru przeraża… Jak mój brat, co w urodziny
dostał udaru po dragach. – Nie wierzyłem, że powiedziałem, to przypadkowemu
kolesiowi. Nikomu o Tym nie mówiłem, a tu proszę.
- Naprawdę mi przykro stary… To straszne.
- Hmm. Gdyby umarł, nie błagałby o śmierć swych przyjaciół, obyś nie
musiał zaciskać pięści ze strachu.
- Żyje?
- Chyba tak, jest w psychiatryku, ale nie nazwałbym tego życiem.
- Macie kontakt?
- Nie widzieliśmy się od siedmiu lat. Nikogo do siebie nie
dopuszcza, zakazał wszystkim odwiedzin, nawet własnej rodzinie. W sumie, to nie
mam pojęcia, czy dalej żyje.
- Współczuję Ci.
- Nie ma czego, pogodziłem się z Tym. O mało nie skończyłem tak jak
on.
- Jak to?
- Kiedy kończyłem liceum mój najlepszy przyjaciel wyjechał do
Anglii. I to bardzo zabawne, bo był tutaj w tym mieście. Nie było go przez 4
lata. Nie mogłem bez niego żyć, bo tak naprawdę go kochałem. Każdy dzień bez
Ash’a wypalał coraz większą dziurę w moim sercu, nie mogłem uciec od bólu,
wtedy pierwszy raz brałem. Na początku było fajnie. Wciągałem prąd mniej więcej
raz na tydzień, ból ustępował, ale później przestało mi to wystarczać. Zacząłem dawać w żyłę, trwało to pół roku.
Kiedyś moja matka weszła do pokoju, gdy chciałem wziąć i tak trafiłem na odwyk.
Teraz zadowalam się papierosami. Dzisiaj i tak zrobiłem głupstwo.
- Opowiadaj. – Powiedział zainteresowany.
- Wpadłem z przyjaciółmi do pobliskiego klubu „ The Cavern ” , wiesz taki męski wypad. Świetnie się bawiliśmy gdy
nagle podszedł do nas bardzo przystojny facet i zapytał się czy chcemy kupić
trochę prądu. Jeden z moich kumpli delikatnie ujmując, się zdenerwował i go
przegonił. Poszedłem za nim do toalety, gdzie palił blanta z jakimś kolesiem,
Gdy zostaliśmy sam na sam pogadaliśmy chwilę, po czym zaczął mnie całować.
Zapytałem się go za ile sprzedaje prąd, a ten chciał, żebym się z nim przespał,
na co się nie zgodziłem. Po chwili zastanowienia powiedziałem, że mam inny
pomysł. Zaprowadził mnie do jakiegoś pokoju, gdzie zrobiłem mu loda. Dostałem
działke, wciągnąłem ją, a gdy zadziałało, to Danny zaczął się do mnie dobierać.
- Danny? – Przerwał mi Adam.
- Tak Danny, a co?
- Jeżeli go rozzłościłeś, to na Twoim miejscu bym się stąd zmywał.
Ma w garści połowę miasta, niczego się nie boi., przekupił okoliczne władze,
więc jest praktycznie nietykalny. Jeżeli coś Ci obiecał, to na pewno to zrobi,
ale mów dalej. – Słysząc to przełknąłem głośno ślinę. W głowie szumiały mi
słowa Danny’ ego „To nie koniec mała
kurwo, jeszcze będziesz przede mną klęczeć! Zobaczysz, będziesz mnie błagać o
więcej! ”.
Pokręciłem głową i kontynuowałem.
- No więc, zaczął mnie całować, pieścić, masować pośladki i takie
tam. Zepchnąłem go z siebie, bo uświadomiłem sobie co wyprawiam. Wkurzył się,
złapał mnie za włosy i ścisnął moje krocze, ja na to przywaliłem mu w twarz i
opuściłem pokój. Mężczyzna wybiegł za mną i wykrzyczał cytując:
„To nie koniec mała kurwo,
jeszcze będziesz przede mną klęczeć! Zobaczysz, będziesz mnie błagać o więcej!
”. - Powiedziałem i spuściłem głowę w dół. Chłopak poklepał mnie
pokrzepiająco po ramieniu.
- Nie martw się na zapas, wracaj tam gdzie nocujesz, spakuj się i
wyjedź stąd jak najszybciej.
- Dlaczego to zrobiłem? Co mnie podkusiło, żeby znowu wciągnąć?
- Wszystko dzieje się z jakiegoś powodu, ale czasem powód jest taki,
ze jesteś głupi i podejmujesz złe decyzje.
- Dzięki. – Powiedziałem naburmuszonym głosem.
- No co?
- Nic.
- Zajebiście…
- Hmm?
- Nie dość, że gadam z pierdolonym emosem to jeszcze pedałem. Gdyby
mój brat to widział, przekopałby mi flaki na drugą stronę. – Roześmiał się
- Wszystko dzieje się z jakiegoś powodu… - Powiedziałem naśladując
go.
- Taa, bardzo śmieszne. A wiesz, co jest w Tym wszystkim najlepsze?
- No co?
- Też jestem pedałem. – Na początku myślałem, że żartuje, ale jego
twarz była zupełnie poważna.
- To dlatego jesteś taki przygnębiony?
- No cóż, dla takich jak ja nie ma tu miejsca. Gdyby ludzie się
dowiedzieli omijaliby mnie szerokim łukiem, rodzina by się mnie wyrzekła.
Byłbym skończony.
- Rozumiem Twój ból, ale dlaczego tak pesymistycznie do tego
podchodzisz? Też miałem problem z zaakceptowaniem własnej orientacji, ale
uświadomiłem sobie, że bycie gejem nie oznacza bycia gorszym od innych. A
ludźmi i rodziną się nie przejmuj. Nie stój w miejscu, bo to niczego nie
zmieni. Rób to co kochasz, znajdź pracę, wyprowadź się, pokaż, że jesteś
niezależny, wtedy docenisz samego siebie. A i znajdź tego jedynego.
- Dziękuję, wiesz jesteś jedyną osobą, która powiedziała mi jak mam
iść, a nie jak wstać.
- Upadamy po to, żeby wstać, wstajemy po to, żeby iść… - Chłopak
spojrzał się na mnie i po raz pierwszy mogłem zobaczyć iskierkę radości w jego
oczach. Nie wiem jak, ale udało mi się go pocieszyć.
- Mądre słowa…
- Tak właściwie to co Cię tu trzyma?
- Sam nie wiem. Urodziłem się tu, nie znam innego miejsca, jest mi
tu w miarę dobrze. To wolna Europa, jest co kochać, co wciągać i komu obić ryj.
- Hmm. Agresywne…
- No bo, jak spotkasz frajera, to co mu zrobisz dziś?
- Nie przemawia to do mnie. Nikogo nie powinno się tak traktować.
- Tak mnie brat wychował. Co teraz zamierzasz?
- Nie mam pojęcia, nawet nie wiem gdzie jestem i jak trafię do busa.
- To Ty jesteś z tego zespołu? Jak on miał… Black Veil Brides?
- Tak, to ja, ale jak do jutra do niego nie dotrę, to nie będzie
żadnego zespołu.
- Poszedłeś w złą stronę. Gdy wyjdziesz z alejki skręć w lewo. Jak
dotrzesz do „ The Cavern ” skręć w prawo, później będziesz miał
praktycznie prostą drogę.
- Skąd, wiesz gdzie jest nasz tour bus?
- Stary w całym mieście powywieszali plakaty z Twoim zespołem.
- No tak, to wiele wyjaśnia. Dziękuję Adam, bardzo mi pomogłeś.
- Nie ma za co, trzymaj się.
-Ty też , ułóż sobie życie na nowo. – Powiedziałem i powoli się
oddalałem, ale zatrzymał mnie głos chłopaka.
- Andy! – Usłyszałem i obróciłem się w jego stronę. – Ty też! –
Spojrzałem na niego pytającym wzrokiem.
- Co?
- Też znajdź Tego jedynego!
- Już znalazłem! – Odpowiedziałem i uśmiechnąłem się, Adam uczynił to
samo.
Podążyłem taką drogą, jaką wskazał mi chłopak. Normalnie spadł mi z
nieba, po półgodzinnym spacerze dotarłem do busa. Jak się okazało był pusty,
dziwne…
Przypomniałem sobie, że zostawiłem w nim telefon, więc natychmiast
wszedłem do „ kuchni ”, bo tam go położyłem. Spojrzałem na ekran.
57 Nieodebranych
połączeń, 1 Wiadomość Jak się
domyślałem wszystkie telefony były od chłopaków. Wszedłem w skrzynkę odbiorczą,
a gdy zobaczyłem nadawcę wiadomości, moje serce momentalnie stanęło.
Ian
Jak tam wielkie
życie gwiazdy rock’ a? Mam nadzieję, że jesteś szczęśliwy. Pewnie masz urwanie
głowy, ale zadzwoń jak będziesz czegoś potrzebował.
Nie widziałem go trzy miesiące. Ale ze mnie kretyn, przez ten czas
nawet nie zadzwoniłem, nie dałem żadnego znaku życia.
Podszedłem do okna i usiadłem na prowizorycznym parapecie. Przez
chwilę się wahałem, ale w końcu nacisnąłem „
Połącz ”
Po kilku sygnałach, usłyszałem głos za którym tak bardzo tęskniłem,
tak bardzo szalałem.
- Tak słucham?
- I- Ian? – Zapytałem chwiejnym głosem.
- Andy? To Ty? Jak dobrze jest Cię znów usłyszeć.
- Ciebie też… Nawet nie wiesz jak bardzo…
- Dlaczego się nie odzywałeś?
- Sam nie wiem… To chyba przez ten brak czasu. Z jednego miejsca do
drugiego, ledwo znajduję czas na sen.
- Rozumiem, ale mogłeś chociaż zadzwonić.
- Wiem Ian, wiem. Jestem totalnym kretynem, wybacz, że zajmuję Ci
czas, pewnie masz masę innych rzeczy do roboty.
- Ands nawet tak nie mów. Wiesz, że dla Ciebie zawsze znajdę czas. Teraz
powiedz co u Ciebie, co robisz?
- Ja? Siedzę na parapecie wpatrując się w gwiazdy i zastanawiam się,
czy chociaż przez jedną jedyną sekundę zatęskniłeś za mną i pomyślałeś „ brakuje mi go ”.
- Nawet nie masz pojęcia jak mi Cię brakuje. Co się dzieje mały?
Słyszę, że jesteś smutny.
- Bo widzisz, niby mam przy sobie najlepszych przyjaciół, fanów. A
mimo tego czuje się samotny, bo nie mam Ciebie. – Powiedziałem wbijając wzrok w
księżyc.
- Spójrz w dół. – Powiedział. Tak też zrobiłem, nie uwierzyłem
własnym oczom. Wypuściłem telefon z dłoni, jak poparzony wybiegłem z busa i
rzuciłem się mu na szyję. Mężczyzna roześmiał się i obrócił kilka razy,
owinąłem swoje nogi wokół jego bioder, ująłem jego twarz w dłonie i spojrzałem
mu głęboko w oczy. Nic się nie zmienił, nadal był tym samym Ian’ em, którego poznałem parę lat temu.
- Tak mi Cię brakowało. – Odezwałem się nie odrywając wzroku od jego
twarzy.
- Mi Ciebie też maleństwo, mi Ciebie też.- Odpowiedział po czym
ostrożnie musnął moje usta. Na początku był to delikatny pocałunek, ale po
chwili zmienił się w przepełnioną żądzą walką o dominację. Ian ruszył się w
stronę tour busa dalej trzymając mnie na rękach, pokierowałem go w stronę
sypialni. Gdy już się w niej znaleźliśmy mężczyzna rzucił mnie na łóżko.
Spojrzałem na niego zadziornym wzrokiem, chciałem go. Chciałem sprawić mu taką
przyjemność, jak temu kretynowi z „ The
Cavern ” , więc zacząłem rozpinać pasek jego spodni. Gale złapał mnie za
nadgarstki, usiadł na łóżku i pocałował w usta. Co jest? Czyżby nie chciał,
żebym zrobił mu dobrze?
- Co jest, nie chcesz? – Zapytałem, trochę zawiedziony.
- Shhh. – Przyłożył palec do moich ust, który zacząłem ssać.
Poczułem jak krew uderza do mojego podbrzusza. Ian obserwował to co robię z
wielkim uśmiechem, wspólnie pozbawiliśmy się górnej części garderoby, rzucając
ją gdzieś w kąt. On najwyraźniej też
czuł narastające podniecenie, bo pchnął mnie na plecy, jedną ręką masując moje
krocze. Ustami przeniósł się na szyję pozostawiając po sobie ślady, wiłem się pod
nim z rozkoszy, wydając z siebie ciche jęki. czułem, jak spodnie stają się
niemiłosiernie ciasne.
Wodził ustami po moim torsie od czasu do czasu przygryzając sutki,
na co odpowiadałem długimi pomrukami. Postanowił mnie dłużej nie dręczyć w tym
celu zdjął moje spodnie i wsunął rękę do bokserek oswobadzając członka.
Wpatrywałem się w niego, to był niesamowicie seksowny widok.
Poczułem jego wargi na swoim penisie. Okrążał jego czubek ciepłym językiem, ssał
go, pomagając sobie przy Tym ręką.
- Skarbie… Nie torturuj mnie. – Po tych słowach wziął go całego do
ust. Zacisnąłem jedną dłoń na kołdrze, a drugą wplotłem we włosy obiektu mych
westchnień nadając mu szybsze tempo. Gdy poczułem, że jestem blisko nakazałem
mu przestać, bo nie chciałem pozostać dłużnym wobec niego. Pokazałem głową aby
usiadł obok mnie, a gdy już to zrobił dosiadłem jego bioder. Złapałem go za
kark i patrzyłem w jego oczy, było w nich pożądanie, fakt, że on pożądał
właśnie mnie, dodatkowo mnie podniecał. Złączyłem nasze usta w dzikim
pocałunku, w tym samym czasie uwalniając członka Ian’ a , Chwyciłem go w dłoń, którą zacząłem
poruszać, na tę czynność mężczyzna odchylił głowę do tyłu i pozwolił mi przejąć
inicjatywę. Gdy był już wystarczająco sztywny przylgnąłem do jego ciała
najmocniej, jak tylko było to możliwe. Nasze klatki piersiowe przywarły do siebie, zacząłem powoli poruszać
biodrami, dzięki czemu nasze członki ocierały się o siebie. Wplotłem palce
jednej ręki w jego włosy, drugą natomiast pozostawiłem na karku mężczyzny.
Patrzyłem mu w oczy podkręcając przy tym tempo, widziałem, że zaraz oszaleje z
rozkoszy, wbił paznokcie w moje pośladki nakazując, żebym przyśpieszył, co z
przyjemnością zrobiłem.
- Andy… - Wysapał przesuwając paznokciami wzdłuż mojego kręgosłupa.
Me ciało przeszywały dreszcze rozkoszy i podniecenia, wiedziałem, że zaraz
dojdę.
- Jesteś blisko? – Zapytałem posapując coraz głośniej.
- Tak, nie przestawaj.
- Uśmiechnąłem się i wpiłem w jego usta łącząc nasze języki w
oszalałym tańcu. Wydobywaliśmy z siebie głośne jęki, pogrążając się w narastającej
ekstazie, by w końcu sięgnąć szczytu,. Wytrysnęliśmy na własne brzuchy, gdy
przestałem wykonywać ruchy biodrami Ian przytulił mnie z całych sił.
- Jesteś wspaniały Ands. – Wyszeptał, a na moją twarz wpełzł
czerwony rumieniec. Automatycznie spuściłem głowę w dół, jednak mój ukochany
ujął mnie podbródek i uniósł do góry. Trwaliśmy tak przez dłuższą chwilę, po
czym opadliśmy na łóżko, natychmiast wtuliłem się w jego nagi, umięśniony tors,
po którym zacząłem rysować różne wzorki.
- Ian?
- Tak?
- Czy, zbliżenie z drugim mężczyzną… No wiesz… Boli?
- Oczywiście, że nie głuptasie. To przecież najwspanialsza forma
zbliżenia na jaką można sobie pozwolić. Skąd to pytanie?
- Słyszałem, że to strasznie boli, zwłaszcza pierwszy raz…
- Andy nie wiem kto Ci takich głupot naopowiadał. Fakt, pierwszy raz
może być bolesny, bo Twoje ciało nie jest przyzwyczajone do ingerencji w nim
kogoś innego. Gdy zrobi się to z ukochaną osobą, zapewniam, że nie ma nic
piękniejszego. Jeśli pozwolisz mi kiedyś być Twoim pierwszym, to uczynię ten
moment niesamowitym. – Uśmiechnąłem się szczerze i złożyłem czuły pocałunek na
jego ustach. Mężczyzna odwzajemnił uśmiech, zszedł z łóżka i zaczął się ubierać.
Spojrzałem na niego zdziwionym wzrokiem.
- Już idziesz?
- Niestety tak. Mam sporo spraw do załatwienia w Tym mieście, połóż
się mały, pewnie jesteś wykończony. – Ucałował mnie w czoło i wyszedł. Eyy, nie
tak wyobrażałem sobie dzisiejszą noc. Chciałem spędzić ją całą z Ian’ Em, a po
Tym, jak zapewniłem mu udany orgazm po prostu sobie poszedł. No okey, było
zajebiście, ale poczułem się jak mała szmata.
Może rzeczywiście nią jestem? Bo przecież nie obciągnąłbym Danny’
emu, gdyby naprawdę zależało mi na Ian’ ie i Ashley’u. Niby byłem wtedy trochę
pijany, ale wątpię, że to usprawiedliwia moje postępowanie.
A tak w ogóle, to co niby Gale ma do szukania w Liverpool’ u?
Interesujące, bardzo interesujące…
O kuźwa mam orgazm na fizyce :3 Zajebisty rozdział.
OdpowiedzUsuńNo to nieźle :) Dziękuję
Usuńczytałam to na religii, a ksiądz akurat pierdolił jacy do geje są ble i ohyda XDD Super wyszło, zapraszam do mnie na 11
OdpowiedzUsuńDziękuję, już czytałam to cudeńko. Znam ten ból, ostatnio kłóciłam się całą lekcję z moją katechetką, że homoseksualiści ( A zwłaszcza geje ) to wspaniali ludzie, cała klasa miała z nas niezły ubaw, ale czego się nie robi dla poszerzenia tolerancyjności :)
UsuńDodałaś już w niedziele, a ja dopiero przeczytałam ale nic xd
OdpowiedzUsuńAndy dziewica? Tego się nie spodziewałam.
Weny ;)
Ano dziewica, ale nie martw się, już niedługo ^-^
Usuńhttp://demoniczna-melancholia.blogspot.com/ Hej zapraszam na 1 rozdział
OdpowiedzUsuń