IX. Don' t you go and make a scene.
I Am the one you need.
I Am the part that bolls when
I Am the one you need.
I Am the part that bolls when
you feel me through your veins.
Tak ciekawy rozdział zawdzięczacie Raven,
bo gdyby nie ona, sprawy potoczyłyby się
zupełnie inaczej, więc padać przed nią na kolana ;)
White Rabbit, wiem jak długo na to czekałaś,
dlatego rozdział z dedykacją dla Ciebie,
mam nadzieję, że przypadnie Ci do gustu.
bo gdyby nie ona, sprawy potoczyłyby się
zupełnie inaczej, więc padać przed nią na kolana ;)
White Rabbit, wiem jak długo na to czekałaś,
dlatego rozdział z dedykacją dla Ciebie,
mam nadzieję, że przypadnie Ci do gustu.
Andy's Point of View:
Poczułem jak ktoś gładzi moje włosy, przez co powoli zacząłem się przebudzać. Nie był to dotyk Chrisa. Był znajomy, ale... inny.
Mimo wszystko ten dotyk wywołał uśmiech na mojej twarzy. Delikatnie otworzyłem powieki.
Zdziwiłem się gdy odkryłem, że to mój oprawca.
Mimo wszystko ten dotyk wywołał uśmiech na mojej twarzy. Delikatnie otworzyłem powieki.
Zdziwiłem się gdy odkryłem, że to mój oprawca.
- Musimy porozmawiać. - Powiedział z pełną powagą. Przeraziłem się trochę. Nie miałem bladego pojęcia co chciał mi powiedzieć. Zrobiłem coś złego, a może nie podobała mu się ostatnia noc? - Muszę wyjechać w bardzo ważnej sprawie. Planuje wrócić dopiero po Nowym Roku. Do tego czasu mój brat, Jake i Jeremy będą się Tobą zajmować.
Gdyby podczas mojej nieobecności ktoś spróbował Cię tknąć, zostanie ukarany. Wystarczy, że powiesz któremuś z wcześniej wymienionych. - Zaniemówiłem.
W pierwszej chwili myślałem, że żartuje, ale jego spojrzenie utwierdzało mnie w fakcie, że tak nie jest.
- Więc... Kiedy wyruszasz? - Zapytałem z nutą niepewności w głosie.
Patrzył na mnie przez moment, po czym odpowiedział.
- Jeszcze dzisiaj. - Spojrzałem na niego ze współczuciem. Nie wiedziałem dokąd się wybierał, ale w głębi duszy czułem, że to nie będzie przyjemna podróż. - Wybacz, ale będę zmuszony się oddalić. - Westchnął.
Podniosłem się do siadu i położyłem swoją dłoń na jego dłoni. Obdarzył mnie zdziwionym wzrokiem, przez co chciałem zabrać rękę. Jednak złapał mnie za nią mocno i przyciągnął do siebie. Spojrzał mi w oczy, licząc na jakąkolwiek reakcje.
Gdy takowej nie otrzymał, delikatnie wpił się w moje usta. Otworzyłem szeroko oczy. Nie spodziewałem się tego, nie spodziewałem się tego pocałunku. To do niego nie pasowało, nie do bez skrupulatnego tyrana jakim był.
Pomijając to, muszę przyznać, że był bardzo dobry w Tym co robił. Na tyle dobry, że zapomniałem o wszystkich krzywdach jakie mi wyrządził. Zacząłem odwzajemniać pocałunek dodając zarazem namiętności. Usiadłem na nim oplatając nogi wokół jego bioder.
Gdy takowej nie otrzymał, delikatnie wpił się w moje usta. Otworzyłem szeroko oczy. Nie spodziewałem się tego, nie spodziewałem się tego pocałunku. To do niego nie pasowało, nie do bez skrupulatnego tyrana jakim był.
Pomijając to, muszę przyznać, że był bardzo dobry w Tym co robił. Na tyle dobry, że zapomniałem o wszystkich krzywdach jakie mi wyrządził. Zacząłem odwzajemniać pocałunek dodając zarazem namiętności. Usiadłem na nim oplatając nogi wokół jego bioder.
Delektował moje usta coraz drapieżniej, sprawiając, że pobudzałem w sobie instynkt "dziwki", który zwykłem uruchamiać w sytuacjach tego typu.
Guzik po guziku począłem rozpinać koszulę przyozdabiającą jego ciało.
Uśmiechnął się zaciskając palce na mojej pupie. Poderwał się z łoża podrzucając mnie wyżej, na co przejechałem paznokciami po jego barkach. Gwałtownie przycisnął moje plecy do ściany, zbijając przy Tym kryształowe lustro. Jęknąłem przeciągle, gdy odłamek szkła wbił się w moje plecy, ale miałem to gdzieś. Pragnąłem tylko ostrego seksu, który mógłby zaspokoić moje nikczemne pragnienie.
Lord rozszerzył źrenice na zapach krwi. Momentalnie oderwał się ode mnie, jedynie po to, aby wysunąć kły, po czym wrócił do naszego pocałunku.
Guzik po guziku począłem rozpinać koszulę przyozdabiającą jego ciało.
Uśmiechnął się zaciskając palce na mojej pupie. Poderwał się z łoża podrzucając mnie wyżej, na co przejechałem paznokciami po jego barkach. Gwałtownie przycisnął moje plecy do ściany, zbijając przy Tym kryształowe lustro. Jęknąłem przeciągle, gdy odłamek szkła wbił się w moje plecy, ale miałem to gdzieś. Pragnąłem tylko ostrego seksu, który mógłby zaspokoić moje nikczemne pragnienie.
Lord rozszerzył źrenice na zapach krwi. Momentalnie oderwał się ode mnie, jedynie po to, aby wysunąć kły, po czym wrócił do naszego pocałunku.
Łapczywymi szarpnięciami rozpruwał mój język, dostarczając mi nie lada dreszczy. Drżącymi z podniecenia dłońmi próbowałem rozpiąć jego spodnie. Gdy mi się udało zwinnie wsunąłem do nich dłoń, wyciągając jego członka, po którym energicznie zacząłem poruszać ręką. Wampir sapnął i wgryzł się w moją szyję.
Może wyda się to dziwne, ale czerpałem z tego niezmierną rozkosz.
Purdy przyciskając mnie mocniej do ściany, złapał za gumkę od moich bokserek i dosłownie zerwał je ze mnie, odsysając się też od szyi.
Patrzyliśmy przez chwilę z pożądaniem we własne oczy, gdy Lord postanowił się odezwać.
Może wyda się to dziwne, ale czerpałem z tego niezmierną rozkosz.
Purdy przyciskając mnie mocniej do ściany, złapał za gumkę od moich bokserek i dosłownie zerwał je ze mnie, odsysając się też od szyi.
Patrzyliśmy przez chwilę z pożądaniem we własne oczy, gdy Lord postanowił się odezwać.
- Zdajesz sobie sprawę z tego, że będę Cię pieprzyć naprawdę bardzo mocno? - Wyszeptał wprost do mojego ucha i bez ostrzeżenia szybko wszedł we mnie. Zagryzłem wargę, starając się nie okazywać bólu. Trwaliśmy tak przez niespełna dziesięć sekund, wtedy zaczął energicznie poruszać biodrami. Nie był to mój pierwszy raz, jednak czułem lekki ból. Żaden stosunek jaki z nim odbyłem nie dawał mi przyjemności, miałem nadzieję, że tym razem będzie inaczej, bo przecież po raz pierwszy tego chciałem.
Przyspieszał coraz bardziej, a ja zaczynałem odczuwać rozkosz. Wydałem z siebie kilka jęków. Co zwróciło uwagę Lorda. Uśmiechnął się do mnie z satysfakcją psychopaty, przyciskając mocniej do ściany.
- Lubisz to, hmm?
- Och, taaaak. - Wysapałem z trudem, co poszerzyło jego uśmiech i przyspieszyło pracę bioder.
Moja głowa co sekundę uderzała o ścianę, a nogi owinięte wokół lorda obijały się o siebie. Było mi tak kurewsko dobrze..
Jęczałem coraz głośniej, drapiąc plecy Purdy'ego do krwi, przez co gwałtownie oderwał mnie od ściany i ruszył nadal będąc we mnie w stronę stołu. Jednym spojrzeniem sprawił, że wszystkie rzeczy znajdujące się na meblu z hukiem pospadały. Opadliśmy na niego kontynuując zabawę. Mój dominator przyspieszył jeszcze bardziej o ile to w ogóle było możliwe. Przykleiłem lewą nogę do jego boku, uznając, że idealnie pasuje do tamtego miejsca.
Zamroczony rozkoszą, nie byłem w stanie kontrolować własnych krzyków. Za taki raj powinno zgnić się w piekle, ale nie dbałem o to. Nagle poczułem ogień rozpalający się w moim podbrzuszu. Zacisnąłem palce na krawędziach stołu, zostawiając po sobie ślady. Lord również był u szczytu wytrzymałości, o czym świadczyło jego sapanie i żyły pojawiające się na ciele. Oparł głowę na moim torsie i wykonał najmocniejsze pchnięcia jakie był w stanie, dochodząc we mnie. Zostaliśmy w takiej pozycji przez minutę, starając się unormować własne oddechu. Purdy szybko wrócił do siebie. Wyszedł ze mnie, zapiął spodnie i zniknął, pozostawiając mnie samego. Rozejrzałem się dookoła, ale jedyne co zauważyłem to istny burdel.
Nie wierzę. Po prostu kurwa nie wierzę.
Zapewniłem mu ekstremalnie ostry seks, a ten po wszystkim zostawił mnie samego. Co za frajer.. Sprawił, że poczułem się jak dziwka, bo przecież to je się tak traktuje, co nie?
Wstałem ze stołu i zająłem się zbieraniem ubrań. Przywdziałem je, a następnie udałem się do łazienki. Spojrzałem w lustro.
Wyglądałem co najmniej jakbym przeszedł przez środek huraganu. Moje włosy tworzyły jedną wielką plątaninę, a na ciele miałem liczne zadrapania.
Wszedłem pod prysznic, odkręcając kurek z zimną wodą. Nie byłem przyzwyczajony do takiej temperatury, jednak aktualnie potrzebowałem tego, musiałem ochłonąć i na spokojnie wszystko sobie poukładać. Naniosłem na ręce trochę żelu i powolnymi ruchami rozprowadzałem go po wyczerpanym ciele.
Opuszkami palców przejechałem po szyi, na której wyczułem dwie wypukłe ranki.
Dotarłem rękoma do pleców i syknąłem pod napływem bólu. Woda spływająca do odpływu robiła się czerwona, a ja byłem tak rozkojarzony, że nie potrafiłem skojarzyć faktów.
Zakręciłem bieżącą wodę i owijając ręcznik wokół pasa wyszedłem z kabiny.
Obróciłem się tyłem do lustra próbując zlokalizować źródło bólu.
I znalazłem, mianowicie w moich plecach tkwił kawałek potłuczonego lustra.
Pokręciłem głową, przeklinając w myślach tego chędożonego władcę wampirów.
Chwyciłem srebrną pęsetę i delikatnie usunąłem odłamek, ale została po nim kilkucentymetrowa rana, z której sączyła się bordowa ciecz.
Rzucając łaciną kuchenną, poszukiwałem plastra, bandaża, bądź czegokolwiek co pomogłoby zatamować krwawienie.
W końcu udało mi się znaleźć jałowy kompres. Oczyściłem więc ranę z krwi i przykleiłem do niej opatrunek.
Odkręciłem kran, aby opłukać ręce i nachyliłem się, żeby potraktować swoją twarz lodowatą wodą. Kiedy już skończyłem nie otwierając oczu sięgnąłem po bordowy ręcznik, który wisiał kilka centymetrów od zlewu. Przetarłem nim twarz, a chwilę później odrzuciłem go na bok. Wyprostowałem, tym samym znów stając naprzeciwko lustra i momentalnie zamarłem.
Jeżeli wierzyć moim oczom, tuż za mną stała zamaskowana postać. Mogę przysiąc na życie własne życie, że nigdy ne widziałem czegoś tak dziwnego. Zjawa ( bo tak to COŚ wyglądało ), miała na sobie czarna szatę, zakrywającą całe ciało. Na głowie miała ogromną maskę z dwoma długimi rogami, a w miejscu twarzy wyrzeźbiona była czaszka. W ręku natomiast dzierżyła coś na kształt włóczni w kształcie słońca, otaczającego literę "F".
Nie wiedziałem po co się tu zjawiła, ale wiedziałem, że na pewno nie ma pokojowych zamiarów. Obserwując postać w lustrze dyskretnie chwyciłem w dłoń odłamek, którego niedawno pozbyłem się z moich pleców i szybkim ruchem zamachnąłem się na kreaturę. Cóż, gdy się odwróciłem okazało się, że niczego za mną nie ma.
Pierdolone wampiry i ich zakichany zamek. Tutaj nic nie może być normalne...
" Whisky moja żono, jednak Tyś najlepszą z dam
Już mnie nie opuścisz, nie, nie będę sam
Mówią whisky to nie wszystko, można bez niej żyć
Lecz nie wiedzą o tym,
Że najgorzej w życiu to,
To samotnym być, to samotnym być. "
W końcu udało mi się znaleźć jałowy kompres. Oczyściłem więc ranę z krwi i przykleiłem do niej opatrunek.
Odkręciłem kran, aby opłukać ręce i nachyliłem się, żeby potraktować swoją twarz lodowatą wodą. Kiedy już skończyłem nie otwierając oczu sięgnąłem po bordowy ręcznik, który wisiał kilka centymetrów od zlewu. Przetarłem nim twarz, a chwilę później odrzuciłem go na bok. Wyprostowałem, tym samym znów stając naprzeciwko lustra i momentalnie zamarłem.
Jeżeli wierzyć moim oczom, tuż za mną stała zamaskowana postać. Mogę przysiąc na życie własne życie, że nigdy ne widziałem czegoś tak dziwnego. Zjawa ( bo tak to COŚ wyglądało ), miała na sobie czarna szatę, zakrywającą całe ciało. Na głowie miała ogromną maskę z dwoma długimi rogami, a w miejscu twarzy wyrzeźbiona była czaszka. W ręku natomiast dzierżyła coś na kształt włóczni w kształcie słońca, otaczającego literę "F".
Nie wiedziałem po co się tu zjawiła, ale wiedziałem, że na pewno nie ma pokojowych zamiarów. Obserwując postać w lustrze dyskretnie chwyciłem w dłoń odłamek, którego niedawno pozbyłem się z moich pleców i szybkim ruchem zamachnąłem się na kreaturę. Cóż, gdy się odwróciłem okazało się, że niczego za mną nie ma.
Pierdolone wampiry i ich zakichany zamek. Tutaj nic nie może być normalne...
*
Ślamazarnym krokiem wszedłem do swojego pokoju i wziąłem w dłoń jedyny przedmiot, który potrafił mnie uspokoić ( czyt. bas ), po czym z hukiem uwaliłem się na łóżku.
Zmierzałem skorzystać z tego, że póki co, nikt mi nie przeszkadza, relaksując się.
Wyciągnąłem z torby podróżnej butelkę mojej ulubionej whisky i przytuliłem się do niej.
- Tęskniłaś za tatusiem, prawda? Teraz nikt nam nie przeszkodzi, jesteśmy tylko Ty i ja, wiesz? - Mówiłem do butelki z czułością, gładząc jak małego kotka. Fakt, było to śmieszne, komiczne wręcz, ale nikt nie zrozumie tej 'miłości".
Upiłem kilka łyków i powracając do gitary z uśmiechem na ustach rozpocząłem umilanie nam wieczoru.
" Whisky moja żono, jednak Tyś najlepszą z dam
Już mnie nie opuścisz, nie, nie będę sam
Mówią whisky to nie wszystko, można bez niej żyć
Lecz nie wiedzą o tym,
Że najgorzej w życiu to,
To samotnym być, to samotnym być. "
***
No więc to by było na tyle, jeżeli
chodzi o rozdział.
Mam nadzieję , że wam się podobało.
Pracuję nad Tym, żeby rozdziały były nieco
dłuższe, także czasami mogą nie pojawiać się
w odpowiednim terminie.
Zapraszam do komentowania, bo czytanie
waszych opinii naprawdę motywuje.
~ C. M.