poniedziałek, 27 października 2014

The hardest part of this is living you VI. I




Welcome! Oto nowy rozdział, sorry, że przerywam w takim momencie, ale inaczej byłby długaaaaaśny. Dzięki za komentarze, one naprawdę motywują, więc im więcej Tym lepiej ;) 
P.S. Dzisiaj ta magiczna data!  


VI.I. I had everything opportunities for eternity and I could belong to the night
Your eyes, your eyes I can see in your eyes, your eyes I'll never be good enough
and everything you love will burn up in the light and everytime I look inside your eyes... You make me wanna die. 



 Ashley’ s Point of View:

Gdzie on się do cholery podział?! Powiedział, że idzie tylko do toalety, a tak nagle postanowił sobie wyparować. O zgrozo… Dlaczego teraz i akurat w Tym mieście? To nie wróżyło nic dobrego, jeśli Ands postanowił się samotnie włóczyć po nocy, to miejcie go w opiece. Mogłem mu powiedzieć wszystko na początku, przynajmniej nie musiałbym się tak zamartwiać.

Wymyślając najgorsze możliwe scenariusze, postanowiłem wrócić się do „The Cavern” , mając nadzieję, że może Sixx tam został.
Wszedłem do lokalu, przeczesując wszystkie kąty, ale nigdzie go nie znalazłem. Zrezygnowany ruszyłem w stronę wyjścia, gdy zobaczyłem, tego samego kolesia, który proponował nam zakup narkotyków. Siedział na jednej ze skórzanych kanap paląc papierosa, powolnym krokiem poszedłem w jego stronę. Mężczyzna cały czas obserwował mnie z uśmiechem, gdy byłem dostatecznie blisko odezwał się.
- Proszę, proszę, kogo my tu mamy… Czyżbyśmy zmienili zdanie? Hmm?
- Nie chcę dragów. – Powiedziałem stanowczo.
- Szkoda… Twój kolega miał inne zdanie. – Serce zaczęło mi walić jak opętane. O czym on do cholery mówił? Znałem go i wiedziałem, że nie warto z nim zadzierać, ale jak mi zaraz nie powie o co mu chodzi, to go zajebie.
- O czym Ty mówisz?!
- Mogę Ci opowiedzieć, ale usiądź. – Powiedział z diabelskim uśmiechem. Z czego on się tak cieszył? Nie podobało mi się to ani trochę, ale zrobiłem jak kazał.
- Mów co wiesz. – Powiedziałem zirytowany.
- Spokojnie…  Swoją drogą widywałem Cię tu często, ale nigdy nie miałem odwagi do Ciebie podejść. Zapewne wiesz kim jestem, więc zdradzisz mi swoje imię? – Ekstra, facet, który rządzi całym Liverpool’ em nie miał odwagi do mnie zagadać. Dobry podryw nie jest zły, jak to mawiają.
- Ashley – Rzuciłem oschle.
- Ładnie… Pasuje do Ciebie.
- Dość chędożenia, opowiadaj.
-Niecierpliwy jesteś, ale niech Ci będzie… Twój kolega Andy, chciał ode mnie trochę białego, w zamian za to mi obciągnął… Prawie go przeleciałem, ale spryciarz spierdolił, a szkoda, rzadko mamy tu takie gorące okazy. – Nie wierzyłem w, to co usłyszałem, mój Andy nigdy by czegoś takiego nie zrobił. Zagotowało się we mnie, miałem ochotę przywalić mu w tę roześmianą gębę, ale dookoła miał porozstawianych ludzi, a nie zamierzałem skończyć z kulką w czaszce. Wtedy Danny objął mnie ręką i przyciągnął do siebie. – W sumie, to Ty do takich należysz. Może przemówisz swojemu koledze do rozsądku, bo wiesz mam, taką fantazję, którą możemy zrealizować w troje… - Wyszeptał wprost do mojego ucha, a wolną rękę zacisnął na miejscu, gdzie nie powinien mieć dostępu. Odepchnąłem go i wstałem ze złości. Co on sobie myślał, że będę jego zabawką do pieprzenia i to w dodatku na dole?
- Słuchaj, dowiedziałem się czego chciałem i na Tym zakończmy naszą znajomość. Nie zmierzam spełniać żadnych Twoich fantazji, Andy tym bardziej. Lepiej trzymaj się od niego z daleka bo może się to źle dla Ciebie skończyć. W Tym momencie wychodzę. – Obróciłem się na pięcie z zamiarem opuszczenia lokalu, lecz zatrzymał mnie jego głos.
- Nie możesz odejść!
- Tak? A to niby dlaczego?
- Bo biorę co chcę i jestem przy Tym bardzo wybredny.
- Że co proszę?
- Powiedziałem, że biorę co chcę i jestem przy Tym bardzo wybredny. Chcę Twojego serca.

W ułamku sekundy znalazłem się na jego kolanach, całując drapieżnie. Danny uśmiechnął się w Tym pocałunku i pozwolił sobie umieścić dłonie na moich pośladkach. Przeniosłem usta na jego szyję, korzystając z okazji, że mężczyzna odchylił głowę do tyłu jedną ręką wypiąłem przypinkę z mojej skórzanej kamizelki, aby dobrać się do agrafki. Gdy już miałem ją w palcach, przyłożyłem igłę jednego miejsca na jego szyi.
- Czujesz to? – Danny natychmiastowo uniósł głowę do góry. – Wystarczy, że wbiję igłę w to miejsce, a ze wszystkich Twoich otworów zacznie wypływać krew. Umrzesz w minutę, a Twoi ludzie nic Ci nie pomogą, rozumiesz? - Pokiwał twierdząco głową uważając na każdy ruch. - Grzeczny chłopiec, a teraz pozwól, że sobie pójdę i o wszystkim zapomnimy, hmm? - Ponownie skinął głową, na co posłałem mu buziaka i wyszedłem z klubu. Niech sobie nie myśli, że może mieć każdego.

Postanowiłem, że pójdę w drugą stronę, więc ruszyłem żwawym krokiem w kierunku biednych dzielnic.

Po 10 minutach marszu zatrzymałem się przy jednej z alejek, bo poczułem dziwne ukłucie w środku. Mimowolnie poszedłem w tą stronę, bacznie się rozglądając, po chwili dostrzegłem coś na ziemi, jak się okazało był to portfel. Otworzyłem go i poczułem, że moje serce zaczyna boleć, to była własność Ands' a. Wpatrywałem się w jego dowód jakbym mnie zahipnotyzował. Z transu wyrwał mnie odgłos chodu i to nie jednej osoby. Powoli się odwróciłem, aby móc zobaczyć do kogo należały dość słyszalne kroki. No zajebiście...

- Proszę proszę! Kto postanowił wrócić na stare śmieci? Czyżby życie gwiazdy rocka się znudziło? Co Purdy?
- Morda Kean. - Powiedziałem bardzo poważnym tonem.
- Na dodatek jaki agresywny! Myślałeś, że nigdy Cię nie znajdziemy? Że będziesz żyć długo i szczęśliwie pierdoląc tego swojego fagasa?
- Jeszcze jedno słowo, a pożałujesz.
- Uuu, słyszeliście chłopcy? Ile to lat już uciekasz? osiem... dziesięć?
- Nie Twój zasrany interes.
- No wiesz tak się składa, że mój, bo przysłał mnie ktoś kto Cię szuka.
- To powiedz temu komuś, żeby nie marnował swojego czasu.
- Wiesz nudzi mnie ta rozmowa, miałeś być żywy, ale jak będzie trzeba, to przywiozę Twojego trupa. Pójdziesz po dobroci, czy mamy obić Ci tą buźkę?
- Przestań pierdolić i stawaj! - Wykrzyczałem i nie czekając przyjebałem mu z półobrotu. Facet w mgnieniu oka znalazł się na ziemi. Zadowolony z siebie spojrzałem na jego dwóch kolegów. Wymienili spojrzenia. po czym jeden z nich zaczął biec w moją stronę, sprawnie przyłożyłem mu pięścią w twarz.
- Amatorzy... - Popatrzyłem na ostatniego chłopaka, był przerażony i zaczął uciekać. Oczywiście nie miał absolutnie żadnych szans, z racji tego, że byłem od niego o wiele bardziej sprawny fizycznie, więc w jakieś 5 sekund znalazłem się przy nim. Chwyciłem go z kurtkę i przycisnąłem do ściany.
- Kto Cię przysłał?!
- Ja.. Nie mogę powiedzieć.
- Masz mi kurwa powiedzieć, albo załatwimy to po mojemu.
- Myślę, że doskonale wiesz kto to jest.
- Nie chciałeś po dobroci... - Rzuciłem nim o beton i zacząłem okładać pięściami.
- To co, powiesz?
- Przykro mi...
- Skoro tak. - Rzuciłem nim o pobliską ścianę. Chłopak odbił się od niej i wylądował na ziemi. Podszedłem do niego i złożyłem go w "scyzoryk". Wydzierał się na całe gardło, dziwne, że nikt z mieszkańców nie wyszedł sprawdzić co się dzieje. 
- Daję Ci ostatnią szansę. Kto jest Twoim pracodawcą?
- Pierdol się!
- Nie to nie, sam sobie zgotowałeś taki los. - Powiedziałem i błyskawicznie skręciłem mu kark. 
Westchnąłem głęboko patrząc się na własne dzieło i szybkim krokiem ruszyłem do tourbusa.

***

Przekroczyłem próg i dostrzegłem, że w sypialni mojej oraz Andy' ego pali się światło.
Szybkim krokiem ruszyłem w tamtą stronę, gdy wyskoczył z niej półnagi Sixx.
- Ashley gdzie wy wszyscy byliście?! - Wykrzyczał i rzucił się mi na szyję. Pomimo tego, że miałem ochotę złoić mu skórę, objąłem go czule przyciągając do siebie.
- Należą mi się jakieś wyjaśnienia Andrew.
- Jakie wyjaśnienia?
- Jeszcze się pytasz? Po prostu wyparowałeś! Gdzie byłeś? Szukałem Cię nawet w gejowskim klubie!
- Ja? No wiesz, zwiedzałem okolicę, są tutaj takie ładne drzewa... W LA takich nie mamy.
- Tak? A ja myślałem, że zabawiałeś się z Worsnopem w ,,The Cavern". - Palnąłem prosto z mostu.
- Skąd to wiesz?
- Od niego samego. Wiem jaki on jest, tylko czeka, żeby kogoś przelecieć. Powiedz mi jedno. Dlaczego do cholery mu obciągnąłeś?! Co Ty sobą reprezentujesz? Pomyśl co by się stało gdyby fani się dowiedzieli! Zawiódł byś ich Andy, czy tego właśnie chcesz? Zniszczyć coś na co pracowaliśmy tak długo?
- Jakie Ty masz kurwa prawo mówić do mnie kurwa to co mówisz?! Będę sobie robić co chcę, bo to MOJE pierdolone życie, MOJA droga, MÓJ wybór i MOJA kurewska krew! Kim w ogóle jesteś by mówić mi jak żyć?! - Wykrzyczał mi prosto w twarz, ledwo trzymając się na nogach. Jego źrenice były rozszerzone, czułem też mocną woń alkoholu. To co powiedział zabolało, cholernie zabolało, zacisnąłem pięść i powolnym krokiem ruszyłem w stronę chłopaka. Najwyraźniej zdał sobie sprawę z tego co powiedział, bo otworzył szeroko usta i zaczął cofać się do sypialni.
- Ashley ja przepraszam, nie chciałem.
- Nie, bardzo dobrze. Powiedziałeś to co myślisz! Przecież szczerość jest najważniejsza, prawda?
- Nie naprawdę, zrozum ja nie miałem tego na myśli!
Jedną ręką pchnąłem go na łóżko, przygważdżając swoim ciałem i unieruchamiając jego ręce. Przez chwilę próbował się wyrywać, ale po krótkiej walce odpuścił.

- Teraz ja Ci coś powiem. Myślę, że jesteś zapatrzonym w siebie gówniarzem, który nie potrafi dostrzec jak rani, tych którym na nim zależy. Raz jesteś kochający i wrażliwy, a po chwili zmieniasz się w zimnego sukinsyna. Sława uderza Ci do mózgu, powoli Ci odbija, nie jesteś Tym  samym człowiekiem co kiedyś, to wszystko pożera Cię od środka. Nie potrafisz już oddzielić kariery od życia prywatnego, stajesz się w nim takim jak na scenie, czujesz, że możesz zrobić wszystko, bo możesz. Jesteś wolny, my jesteśmy wolni.  Tylko hamuj swoje demony zanim staniesz się jednym z nich... I wiesz co? Mimo tego wszystkiego to kurwa kocham Cię w chuj i nic na to nie poradzę. - Powiedziałem cały czas patrząc w jego mroźne oczy. Poczułem, jak próbuje ruszyć dłońmi, więc oswobodziłem je z mojego uścisku. Wtedy Andy naparł swoimi wargami na moje, to... było niesamowite. Nigdy nie przeżyłem takiego pocałunku, była w nim ogromna namiętność, czułem jakby chłopak przekazywał mi w nim wszystkie swoje tajemnice i pragnienia. Na chwilę oderwaliśmy się od siebie.
- Chcę Cię w sobie, Chcę to z Tobą zrobić. - Wyszeptał, wprost do mojego ucha.

O kurwa...


<3 <3 <3








niedziela, 12 października 2014

The hardest part of this is living you V



Hey, dodaję dzisiaj bo w przyszłym tygodniu prawdopodobnie nie będę miała czasu. Ostatnio trochę was przybyło, z czego bardzo się cieszę i dziękuję za wszystkie miłe komentarze. Zapraszam do czytania.

Aaa i jeszcze jedno…

+18 ^-^




V. The weak ones are there to justify the strong. You and I are underdosed and we're ready to fall.



 Andy’ s Point of View:



Sięgnąłem ręką po paczkę papierosów spoczywającą w kieszeni mojej skóry. Od czegoś trzeba zacząć, a z racji tego, że totalnie nie wiedziałem co robić odpaliłem papierosa i zaciągnąłem się. Jak już wspominałem, to ta dzielnica była dość niebezpieczna i błądzenie po niej w takich godzinach oznaczało, że ktoś szuka mocnych wrażeń, bądź jest totalnym idiotą, albo po prostu mną. Zamierzałem więc postać pod klubem, licząc, że któryś z chłopaków się po mnie wróci, ale jak mawiają nadzieja matką głupich.


Odpaliłem już druga fajkę, kiedy poczułem na sobie wzrok. No tak, kilka metrów ode mnie stała grupka dresów, wyraźnie zirytowanych moją obecnością. Słyszałem, że rozmawiali o mnie, oczywiście w negatywny sposób, skierowałem wzrok w ich stronę. Jeden z nich zatapiał spojrzenie w moim tyłku, po czym zaczął szeptać do reszty. O nie, co jak, co, ale zgwałcony, to być nie zamierzałem. Nie pozwolę takim Oblechom pieprzyć mojego zgrabnego tyłka. Obróciłem się na pięcie i powędrowałem przed siebie, nawet nie wiem, czy to dokładnie tą drogą dotarłem do klubu. Byłem pod wpływem i słabo kminiłem, rzeczywistość. 


Przemierzałem kolejne uliczki i nagle poczułem coś dziwnego w środku. Nie wiem co, to było, ale nakazywało mi skręcić w jedną z alejek.  Zatrzymałem się i zacząłem w nią wpatrywać, nie zobaczyłem jednak nic, prócz pojemników na śmieci i światła w oddali. Mimowolnie  skierowałem się w tamtą stronę. Mijałem kolejne metry, jednak nie znalazłem nic ciekawego. Ughh i co mnie tu przyciągnęło?

Momentalnie mój wzrok utkwił w lampie wiszącej, przy wejściu jednej z kamienic. Skierowałem go poniżej i ujrzałem siedzącego na schodach chłopaka palącego trawkę, mógł mieć maksymalnie 20 lat, był typowym rapsem. Powolnym krokiem zbliżyłem się do niego, tym samym zwracając na siebie jego uwagę. Zajrzałem swoim lodowym spojrzeniem w jego oczy. Widziałem w nich smutek, zmartwienie i… ból?  Usiadłem obok faceta i westchnąłem, spojrzałem w górę na niebo.



- Piękna noc, czyż nie? – Odezwałem się jako pierwszy.

- Taka sama jak każde inne. – Odpowiedział. Czyli mamy do czynienia z pesymistą.

- Co cię gryzie?

- Chyba nie sądzisz, że będę się zwierzał jebanemu emosowi?

- Nie musisz, po prostu widzę, że coś jest nie tak.

- Czemu w ogóle Cię obchodzę? Mógłbyś przejść obok mnie zupełnie obojętnie i mieć, to co czuję głęboko w dupie. A tymczasem siedzisz tu i strugasz bohatera.

-  Jestem niczyim bohaterem. Człowieku widziałem tyle bólu, tyle łez, życie dało mi w kość. Przeżyłem zbyt wiele, aby patrzeć obojętnie na ludzkie cierpienie. – Między nami nastąpiła głucha cisza, mogłem z łatwością usłyszeć nasze oddechy. Wiedziałem, że on potrzebuje pomocy, ale nie chce się do tego przyznać. Jak się to nazywa… honor ludzi ulicy? – Tak w ogóle to jestem Andy. – Powiedziałem i wystawiłem dłoń w jego stronę.

- Adam – Odpowiedział i uścisnął mi rękę. Spojrzał na skręta po czym na mnie, pytającym wzrokiem.

- Nie chcę.

- Czy może być coś lepszego od jointa? – Zapytał trochę wzburzony.

- Małe pieski kurwa. – roześmialiśmy się wspólnie. Może nie jest z nim tak źle.

- Znawca używek się znalazł. – Powiedział dalej się śmiejąc.

- Pokaż mi źrenice a powiem co masz we krwi.

- Hehe. Więc czemu nie chcesz zapalić?

- To trochę długa historia, już dzisiaj przesadziłem. Starczy.

- No powiedz…. – Westchnąłem głośno, mam mu powiedzieć? Może wtedy on również się przede mną otworzy.

- Po prostu… Brak umiaru przeraża… Jak mój brat, co w urodziny dostał udaru po dragach. – Nie wierzyłem, że powiedziałem, to przypadkowemu kolesiowi. Nikomu o Tym nie mówiłem, a tu proszę.

- Naprawdę mi przykro stary… To straszne.

- Hmm. Gdyby umarł, nie błagałby o śmierć swych przyjaciół, obyś nie musiał zaciskać pięści ze strachu.

- Żyje?

- Chyba tak, jest w psychiatryku, ale nie nazwałbym tego życiem.

- Macie kontakt?

- Nie widzieliśmy się od siedmiu lat. Nikogo do siebie nie dopuszcza, zakazał wszystkim odwiedzin, nawet własnej rodzinie. W sumie, to nie mam pojęcia, czy dalej żyje.

- Współczuję Ci.

- Nie ma czego, pogodziłem się z Tym. O mało nie skończyłem tak jak on.

- Jak to?

- Kiedy kończyłem liceum mój najlepszy przyjaciel wyjechał do Anglii. I to bardzo zabawne, bo był tutaj w tym mieście. Nie było go przez 4 lata. Nie mogłem bez niego żyć, bo tak naprawdę go kochałem. Każdy dzień bez Ash’a wypalał coraz większą dziurę w moim sercu, nie mogłem uciec od bólu, wtedy pierwszy raz brałem. Na początku było fajnie. Wciągałem prąd mniej więcej raz na tydzień, ból ustępował, ale później przestało mi to wystarczać.  Zacząłem dawać w żyłę, trwało to pół roku. Kiedyś moja matka weszła do pokoju, gdy chciałem wziąć i tak trafiłem na odwyk. Teraz zadowalam się papierosami. Dzisiaj i tak zrobiłem głupstwo.

- Opowiadaj. – Powiedział zainteresowany.

- Wpadłem z przyjaciółmi do pobliskiego klubu „ The Cavern ” , wiesz taki męski wypad. Świetnie się bawiliśmy gdy nagle podszedł do nas bardzo przystojny facet i zapytał się czy chcemy kupić trochę prądu. Jeden z moich kumpli delikatnie ujmując, się zdenerwował i go przegonił. Poszedłem za nim do toalety, gdzie palił blanta z jakimś kolesiem, Gdy zostaliśmy sam na sam pogadaliśmy chwilę, po czym zaczął mnie całować. Zapytałem się go za ile sprzedaje prąd, a ten chciał, żebym się z nim przespał, na co się nie zgodziłem. Po chwili zastanowienia powiedziałem, że mam inny pomysł. Zaprowadził mnie do jakiegoś pokoju, gdzie zrobiłem mu loda. Dostałem działke, wciągnąłem ją, a gdy zadziałało, to Danny zaczął się do mnie dobierać.

- Danny? – Przerwał mi Adam.

- Tak Danny, a co?

- Jeżeli go rozzłościłeś, to na Twoim miejscu bym się stąd zmywał. Ma w garści połowę miasta, niczego się nie boi., przekupił okoliczne władze, więc jest praktycznie nietykalny. Jeżeli coś Ci obiecał, to na pewno to zrobi, ale mów dalej. – Słysząc to przełknąłem głośno ślinę. W głowie szumiały mi słowa Danny’ ego „To nie koniec mała kurwo, jeszcze będziesz przede mną klęczeć! Zobaczysz, będziesz mnie błagać o więcej! ”.

Pokręciłem głową i kontynuowałem.

- No więc, zaczął mnie całować, pieścić, masować pośladki i takie tam. Zepchnąłem go z siebie, bo uświadomiłem sobie co wyprawiam. Wkurzył się, złapał mnie za włosy i ścisnął moje krocze, ja na to przywaliłem mu w twarz i opuściłem pokój. Mężczyzna wybiegł za mną i wykrzyczał cytując:

To nie koniec mała kurwo, jeszcze będziesz przede mną klęczeć! Zobaczysz, będziesz mnie błagać o więcej! ”. - Powiedziałem  i spuściłem głowę w dół. Chłopak poklepał mnie pokrzepiająco po ramieniu.

- Nie martw się na zapas, wracaj tam gdzie nocujesz, spakuj się i wyjedź stąd jak najszybciej.

- Dlaczego to zrobiłem? Co mnie podkusiło, żeby znowu wciągnąć?

- Wszystko dzieje się z jakiegoś powodu, ale czasem powód jest taki, ze jesteś głupi i podejmujesz złe decyzje.

- Dzięki. – Powiedziałem naburmuszonym głosem.

- No co?

- Nic.

- Zajebiście…

- Hmm?

- Nie dość, że gadam z pierdolonym emosem to jeszcze pedałem. Gdyby mój brat to widział, przekopałby mi flaki na drugą stronę. – Roześmiał się

- Wszystko dzieje się z jakiegoś powodu… - Powiedziałem naśladując go.

- Taa, bardzo śmieszne. A wiesz, co jest w Tym wszystkim najlepsze?

- No co?

- Też jestem pedałem. – Na początku myślałem, że żartuje, ale jego twarz była zupełnie poważna.

- To dlatego jesteś taki przygnębiony?

- No cóż, dla takich jak ja nie ma tu miejsca. Gdyby ludzie się dowiedzieli omijaliby mnie szerokim łukiem, rodzina by się mnie wyrzekła. Byłbym skończony.

- Rozumiem Twój ból, ale dlaczego tak pesymistycznie do tego podchodzisz? Też miałem problem z zaakceptowaniem własnej orientacji, ale uświadomiłem sobie, że bycie gejem nie oznacza bycia gorszym od innych. A ludźmi i rodziną się nie przejmuj. Nie stój w miejscu, bo to niczego nie zmieni. Rób to co kochasz, znajdź pracę, wyprowadź się, pokaż, że jesteś niezależny, wtedy docenisz samego siebie. A i znajdź tego jedynego.

- Dziękuję, wiesz jesteś jedyną osobą, która powiedziała mi jak mam iść, a nie jak wstać.

- Upadamy po to, żeby wstać, wstajemy po to, żeby iść… - Chłopak spojrzał się na mnie i po raz pierwszy mogłem zobaczyć iskierkę radości w jego oczach. Nie wiem jak, ale udało mi się go pocieszyć.

- Mądre słowa…

- Tak właściwie to co Cię tu trzyma?

- Sam nie wiem. Urodziłem się tu, nie znam innego miejsca, jest mi tu w miarę dobrze. To wolna Europa, jest co kochać, co wciągać i komu obić ryj.

- Hmm. Agresywne…

- No bo, jak spotkasz frajera, to co mu zrobisz dziś?

- Nie przemawia to do mnie. Nikogo nie powinno się tak traktować.

- Tak mnie brat wychował. Co teraz zamierzasz?

- Nie mam pojęcia, nawet nie wiem gdzie jestem i jak trafię do busa.

- To Ty jesteś z tego zespołu? Jak on miał… Black Veil Brides?

- Tak, to ja, ale jak do jutra do niego nie dotrę, to nie będzie żadnego zespołu.

- Poszedłeś w złą stronę. Gdy wyjdziesz z alejki skręć w lewo. Jak dotrzesz do „ The Cavern ”  skręć w prawo, później będziesz miał praktycznie prostą drogę.

- Skąd, wiesz gdzie jest nasz tour bus?

- Stary w całym mieście powywieszali plakaty z Twoim zespołem.

- No tak, to wiele wyjaśnia. Dziękuję Adam, bardzo mi pomogłeś.

- Nie ma za co, trzymaj się.

-Ty też , ułóż sobie życie na nowo. – Powiedziałem i powoli się oddalałem, ale zatrzymał mnie głos chłopaka.

- Andy! – Usłyszałem i obróciłem się w jego stronę. – Ty też! – Spojrzałem na niego pytającym wzrokiem.

- Co?

- Też znajdź Tego jedynego!

- Już znalazłem! – Odpowiedziałem i uśmiechnąłem się, Adam uczynił to samo.



Podążyłem taką drogą, jaką wskazał mi chłopak. Normalnie spadł mi z nieba, po półgodzinnym spacerze dotarłem do busa. Jak się okazało był pusty, dziwne…

Przypomniałem sobie, że zostawiłem w nim telefon, więc natychmiast wszedłem do „ kuchni ”, bo tam go położyłem. Spojrzałem na ekran.

57 Nieodebranych połączeń, 1 Wiadomość  Jak się domyślałem wszystkie telefony były od chłopaków. Wszedłem w skrzynkę odbiorczą, a gdy zobaczyłem nadawcę wiadomości, moje serce momentalnie stanęło.

Ian

Jak tam wielkie życie gwiazdy rock’ a? Mam nadzieję, że jesteś szczęśliwy. Pewnie masz urwanie głowy, ale zadzwoń jak będziesz czegoś potrzebował.



Nie widziałem go trzy miesiące. Ale ze mnie kretyn, przez ten czas nawet nie zadzwoniłem, nie dałem żadnego znaku życia.

Podszedłem do okna i usiadłem na prowizorycznym parapecie. Przez chwilę się wahałem, ale w końcu nacisnąłem „ Połącz ”

Po kilku sygnałach, usłyszałem głos za którym tak bardzo tęskniłem, tak bardzo szalałem.

- Tak słucham?

- I- Ian? – Zapytałem chwiejnym głosem.

- Andy? To Ty? Jak dobrze jest Cię znów usłyszeć.

- Ciebie też… Nawet nie wiesz jak bardzo…

- Dlaczego się nie odzywałeś?

- Sam nie wiem… To chyba przez ten brak czasu. Z jednego miejsca do drugiego, ledwo znajduję czas na sen.

- Rozumiem, ale mogłeś chociaż zadzwonić.

- Wiem Ian, wiem. Jestem totalnym kretynem, wybacz, że zajmuję Ci czas, pewnie masz masę innych rzeczy do roboty.

- Ands nawet tak nie mów. Wiesz, że dla Ciebie zawsze znajdę czas. Teraz powiedz co u Ciebie, co robisz?

- Ja? Siedzę na parapecie wpatrując się w gwiazdy i zastanawiam się, czy chociaż przez jedną jedyną sekundę zatęskniłeś za mną i pomyślałeś           „ brakuje mi go ”.

- Nawet nie masz pojęcia jak mi Cię brakuje. Co się dzieje mały? Słyszę, że jesteś smutny.

- Bo widzisz, niby mam przy sobie najlepszych przyjaciół, fanów. A mimo tego czuje się samotny, bo nie mam Ciebie. – Powiedziałem wbijając wzrok w księżyc.

- Spójrz w dół. – Powiedział. Tak też zrobiłem, nie uwierzyłem własnym oczom. Wypuściłem telefon z dłoni, jak poparzony wybiegłem z busa i rzuciłem się mu na szyję. Mężczyzna roześmiał się i obrócił kilka razy, owinąłem swoje nogi wokół jego bioder, ująłem jego twarz w dłonie i spojrzałem mu głęboko w oczy. Nic się nie zmienił, nadal był tym samym  Ian’ em, którego poznałem parę lat temu.

- Tak mi Cię brakowało. – Odezwałem się nie odrywając wzroku od jego twarzy.

- Mi Ciebie też maleństwo, mi Ciebie też.- Odpowiedział po czym ostrożnie musnął moje usta. Na początku był to delikatny pocałunek, ale po chwili zmienił się w przepełnioną żądzą walką o dominację. Ian ruszył się w stronę tour busa dalej trzymając mnie na rękach, pokierowałem go w stronę sypialni. Gdy już się w niej znaleźliśmy mężczyzna rzucił mnie na łóżko. Spojrzałem na niego zadziornym wzrokiem, chciałem go. Chciałem sprawić mu taką przyjemność, jak temu kretynowi z „ The Cavern ” , więc zacząłem rozpinać pasek jego spodni. Gale złapał mnie za nadgarstki, usiadł na łóżku i pocałował w usta. Co jest? Czyżby nie chciał, żebym zrobił mu dobrze?

- Co jest, nie chcesz? – Zapytałem, trochę zawiedziony.

- Shhh. – Przyłożył palec do moich ust, który zacząłem ssać. Poczułem jak krew uderza do mojego podbrzusza. Ian obserwował to co robię z wielkim uśmiechem, wspólnie pozbawiliśmy się górnej części garderoby, rzucając ją gdzieś w kąt.  On najwyraźniej też czuł narastające podniecenie, bo pchnął mnie na plecy, jedną ręką masując moje krocze. Ustami przeniósł się na szyję  pozostawiając po sobie ślady, wiłem się pod nim z rozkoszy, wydając z siebie ciche jęki. czułem, jak spodnie stają się niemiłosiernie ciasne.

Wodził ustami po moim torsie od czasu do czasu przygryzając sutki, na co odpowiadałem długimi pomrukami. Postanowił mnie dłużej nie dręczyć w tym celu zdjął moje spodnie i wsunął rękę do bokserek oswobadzając członka.

Wpatrywałem się w niego, to był niesamowicie seksowny widok.

Poczułem jego wargi na swoim penisie.  Okrążał jego czubek ciepłym językiem, ssał go, pomagając sobie przy Tym ręką.

- Skarbie… Nie torturuj mnie. – Po tych słowach wziął go całego do ust. Zacisnąłem jedną dłoń na kołdrze, a drugą wplotłem we włosy obiektu mych westchnień nadając mu szybsze tempo. Gdy poczułem, że jestem blisko nakazałem mu przestać, bo nie chciałem pozostać dłużnym wobec niego. Pokazałem głową aby usiadł obok mnie, a gdy już to zrobił dosiadłem jego bioder. Złapałem go za kark i patrzyłem w jego oczy, było w nich pożądanie, fakt, że on pożądał właśnie mnie, dodatkowo mnie podniecał. Złączyłem nasze usta w dzikim pocałunku, w tym samym czasie uwalniając członka   Ian’ a , Chwyciłem go w dłoń, którą zacząłem poruszać, na tę czynność mężczyzna odchylił głowę do tyłu i pozwolił mi przejąć inicjatywę. Gdy był już wystarczająco sztywny przylgnąłem do jego ciała najmocniej, jak tylko było to możliwe. Nasze klatki piersiowe  przywarły do siebie, zacząłem powoli poruszać biodrami, dzięki czemu nasze członki ocierały się o siebie. Wplotłem palce jednej ręki w jego włosy, drugą natomiast pozostawiłem na karku mężczyzny. Patrzyłem mu w oczy podkręcając przy tym tempo, widziałem, że zaraz oszaleje z rozkoszy, wbił paznokcie w moje pośladki nakazując, żebym przyśpieszył, co z przyjemnością zrobiłem.

- Andy… - Wysapał przesuwając paznokciami wzdłuż mojego kręgosłupa. Me ciało przeszywały dreszcze rozkoszy i podniecenia, wiedziałem, że zaraz dojdę.

- Jesteś blisko? – Zapytałem posapując coraz głośniej.

- Tak, nie przestawaj.

- Uśmiechnąłem się i wpiłem w jego usta łącząc nasze języki w oszalałym tańcu. Wydobywaliśmy z siebie głośne jęki, pogrążając się w narastającej ekstazie, by w końcu sięgnąć szczytu,. Wytrysnęliśmy na własne brzuchy, gdy przestałem wykonywać ruchy biodrami Ian przytulił mnie z całych sił.

- Jesteś wspaniały Ands. – Wyszeptał, a na moją twarz wpełzł czerwony rumieniec. Automatycznie spuściłem głowę w dół, jednak mój ukochany ujął mnie podbródek i uniósł do góry. Trwaliśmy tak przez dłuższą chwilę, po czym opadliśmy na łóżko, natychmiast wtuliłem się w jego nagi, umięśniony tors, po którym zacząłem rysować różne wzorki.

- Ian?

- Tak?

- Czy, zbliżenie z drugim mężczyzną… No wiesz… Boli?

- Oczywiście, że nie głuptasie. To przecież najwspanialsza forma zbliżenia na jaką można sobie pozwolić. Skąd to pytanie?

- Słyszałem, że to strasznie boli, zwłaszcza pierwszy raz…

- Andy nie wiem kto Ci takich głupot naopowiadał. Fakt, pierwszy raz może być bolesny, bo Twoje ciało nie jest przyzwyczajone do ingerencji w nim kogoś innego. Gdy zrobi się to z ukochaną osobą, zapewniam, że nie ma nic piękniejszego. Jeśli pozwolisz mi kiedyś być Twoim pierwszym, to uczynię ten moment niesamowitym. – Uśmiechnąłem się szczerze i złożyłem czuły pocałunek na jego ustach. Mężczyzna odwzajemnił uśmiech, zszedł z łóżka i zaczął się ubierać. Spojrzałem na niego zdziwionym wzrokiem.

- Już idziesz?

- Niestety tak. Mam sporo spraw do załatwienia w Tym mieście, połóż się mały, pewnie jesteś wykończony. – Ucałował mnie w czoło i wyszedł. Eyy, nie tak wyobrażałem sobie dzisiejszą noc. Chciałem spędzić ją całą z Ian’ Em, a po Tym, jak zapewniłem mu udany orgazm po prostu sobie poszedł. No okey, było zajebiście, ale poczułem się jak mała szmata.

Może rzeczywiście nią jestem? Bo przecież nie obciągnąłbym Danny’ emu, gdyby naprawdę zależało mi na Ian’ ie i Ashley’u. Niby byłem wtedy trochę pijany, ale wątpię, że to usprawiedliwia moje postępowanie.

A tak w ogóle, to co niby Gale ma do szukania w Liverpool’ u? Interesujące, bardzo interesujące…


czwartek, 9 października 2014

The hardest part of this is living you IV



 No hej, jak obiecałam jestem z nowym rozdziałem i na wstępie ostrzegam, że jest on dość pojechany… A tak z innej beczki, czy tylko ja nie mogę się doczekać tej magicznej daty 27 października?

Ogólnie kiedy chciałam założyć bloga, to zastanawiałam się nad nazwą do gmaila i bloggera. W ten sam dzień wyszła track lista BVB IV, na której moją uwagę przykuły nazwy, mianowicie: Devil In the Mirror, oraz Goodbye Agony. Miałam wtedy „ proroczy sen ”, w którym właśnie cały czas pojawiały się te dwie nazwy. Szczególnie „Goodbye Agony’’, i nazwałam się tak na mailu. To miało być coś wyjątkowego, jakiś przełom? I rzeczywiście tak jest. Nie wiem czy już słyszeliście, jeśli nie to zapraszam poniżej. BVB zagrali Goodbye Agony na jednym z koncertów i wiecie co? To jest najlepsza piosenka jaką słyszałam, no naprawdę. Jest w niej dosłownie wszystko, i ma „ to coś ”, czego tak długo szukałam. Normalnie wróżbita Maciej ze mnie. Myślałam, że już bardziej chłopców kochać nie mogę, myliłam się :P A jak wasze wrażenia? 



Dobra nie przedłużam wam, czytajcie to coś poniżej i przygotujcie się, bo będzie ciekawie ^-^



IV. We've drank the drinks. We've done the drugs. Clearly we don't remember. We've come so far. We've shown them all. Without us you'd fall and fade away.

Andy’ s Point of View:

- Dzięki Liverpool, jesteście wspaniali! – Wykrzyczałem, po czym zszedłem ze sceny. Kolejny udany koncert w trasie Black Veil Brides, pomyślałem.

Zmierzałem w stronę Tour Busa, gdy poczułem jak ktoś szarpie mnie za ramię.
- Hej Ands, słuchaj: Za pół godziny wszyscy razem idziemy do jakiegoś klubu. Nie ma, że nie. Musimy się trochę rozluźnić I zabawić jak za starych dobrych czasów. A i uprzedzę Twoje pytanie, tak Purdy też idzie, mówi, że zna zajebisty klub w okolicy. Więc leć się ogarnąć, żebyś później dupy nie truł, że wyglądasz jak potwór.  – Jak szybko powiedział, równie szybko zniknął. Skąd ten Jake bierze tyle siły? Nawet nie zamierzałem z nim dyskutować, bo I tak skończyło by się, to moją klęską. Pitts słynął z tego, że zawsze dostawał to, czego chciał, niezależnie, co to było. Jak Jake zasugerował tak zrobiłem, pół godziny, to mało czasu na doprowadzenie się do ładu.

Gdy byłem już gotowy, wyszedłem z busa, gdzie na zewnątrz czekali już chłopacy, po czym wspólnie ruszyliśmy w stronę centrum miasta.
- Ash. Powiesz wreszcie, co to za klub? – Marudził Jake.
- Nie, to będzie niespodzianka, dowiecie się jak będziemy na miejscu.
- Jake, daj spokój, ważne, żeby trunek mieli przedni. No i oczywiście kobiety… – Wtrącił się Chris. Jemu, to tylko jedno w głowie.
- Ashley, masz mi powiedzieć, albo powiem wszystkim, co wczoraj robiłeś pod prysznicem.
- No, to sobie kurwa powiedz!
Wtedy Pitts z szatańskim uśmiechem wskoczył na pobliską ławkę, w celu wygłoszenia ciekawych wieści.
- A Ashley wczoraj pod prysznicem robił… - I nie dokończył, bo przeszkodziła mu ręka Purdy’ ego.
- Shhh! Już się zamknij, niech Ci będzie powiem! Idziemy do The Cavern. – I to jest kolejny dowód na to, że Jake dostaje wszystko, czego zapragnie.
- Zaraz, zaraz. Żartujesz sobie? Tam gdzie Beatlesi, założyli kapele? – Zapytał podekscytowany Jinxx. Lubił ten zespół, więc, to nic dziwnego.
- Dokładnie, a teraz łaskawie ruszcie swoje cztery litery, bo nie zamierzam dotrzeć tam po północy.

***

Po niespełna piętnastu minutach znaleźliśmy się w klubie.
Oślepiające światła, zapach potu i dymu, dookoła pełno ćpunów. Może  inni ich nie dostrzegali, ale ja rozpoznałbym owego na kilometr. I pomyśleć, że to właśnie jest  dawna świetność Beatles’ ów…
Podeszliśmy do baru i zamówiliśmy dla każdego drinki. Zajęliśmy jeden z boksów, po czym oficjalnie rozpoczęliśmy nasz „ relaks ”.
Rozmawialiśmy i śmialiśmy się już dobrą godzinę, gdy podszedł do nas pewien koleś z papierosem w ustach.
- Witam, widzę, że Panowie się dobrze bawią. – Rozpoczął nieznajomy.
- A owszem, nawet bardzo dobrze. – Odpowiedział Jeremy.
- Cieszę się. Może chcielibyście zabawić się jeszcze lepiej?
- To znaczy?
- Widzicie, była mała dostawa. Trochę prądu, nic wielkiego, ale udany melanż gwarantowany, zapewniam. Dla was 9$ za działke. To jak będzie? – Powiedział i puścił mi oczko.
- Hej, hej, co ty sobie myślisz, że możesz nas brać za jakiś ćpunów? Jesteśmy porządnymi ludźmi, wynoś się stąd, albo wsadzę ci tego szluga w tyłek i tak zakręcę, że jak kogut zapieje, to zamiast południa zrobi się poranek. – Wykrzyczał wkurwiony Jinxx.
- Spokojnie, nie, to nie wasza strata. A następnym razem lepiej uważaj na język pięknisiu, bo może się to, źle dla Ciebie skończyć. Uwierz nie chcesz zadzierać z moimi ludźmi.
- Czyżby? Żegnam.- Po tych słowach facet zniknął w korytarzu. Nie udzielałem się w rozmowie, sam nie wiem czemu. Ten facet dziwnie się na mnie patrzył… Wolałem nie zadawać się znowu z takimi typami. Zawsze źle się to kończy.
- Idę do kibla – Powiedziałem i udałem się taką samą drogą, jak diller. Gdzie mogą przebywać ćpuny, jak nie w toalecie?

Nacisnąłem na klamkę, po czym wszedłem do pomieszczenia, które całe wypełnione było dymem, myślałem, że pewnie ktoś przyszedł spalić fajkę, ale po chwili poczułem znajomy zapach. Marihuana.
Rozejrzałem się i dostrzegłem dwóch mężczyzn palących blanta. Jednym z nich był nasz nieznajomy. Najwidoczniej mnie nie zauważyli, bo prowadzili bardzo ożywioną rozmowę o towarze.
- No nieźle – Powiedziałem z uśmieszkiem na twarzy. Mężczyźni spojrzeli w moją stronę, po czym diller nakazał drugiemu głową, aby zostawił nas samych.
- Przyszedłeś zwyzywać mnie od ćpunów, jak Twój koleszka?
- Nie… Chcę pogadać… - powiedziałem, a z mojej twarzy dalej nie schodził uśmiech.
- Możemy porozmawiać, z miłą chęcią. – Odpowiedział i posłał mi uśmiech. Uwielbiałem tak działać na facetów. A ten nie należał do brzydkich. Po stroju mogłem wywnioskować, że lubi mocniejsze brzmienia. Może się dogadamy? Miał piękne brązowe włosy sięgające mu za uszy, do tego lekki zarost i szare oczy. Był zdecydowanie w moim typie. (Przyp. Autorki: Wyobrażajcie go sobie jako Danny’ ego Worsnopa, wokalistę Asking Alexandrii.)
- Nasza znajomość nie rozpoczęła się zbyt dobrze. Jestem Danny. – Powiedział i wystawił rękę w moją stronę.
- Andrew, ale mów mi Andy. – Odpowiedziałem i uścisnąłem jego dłoń.
- Tak, pasuje do Ciebie. Chcesz? – Wystawił skręta w moją stronę, kiwnąłem głową i już miałem go wziąć, gdy Dan zabrał dłoń. Na jego twarzy pojawił się szatański uśmiech, powoli się do mnie zbliżał, a gdy nasze twarze dzieliło kilkanaście centymetrów zaciągnął się i z pasją wpił w moje usta, jednocześnie wpuszczając do nich dym. Spodobało mi się to i byłem zadowolony, bo nie przypuszczałem, że kręcą go faceci. Pożeraliśmy swoje twarze jeszcze dobrą minutę i oderwaliśmy się od siebie, czymś przecież trzeba oddychać, co nie? Wypuściłem dym z płuc i spojrzałem na faceta.
- Przejdziemy do interesów? – Zapytałem.
- Zależy jakie interesy masz na myśli…
- Mówiłeś, że masz prąd…
- Ach, tak, zgadza się.
- Białe?
- Białe. Najlepiej przefiltrowany towar jaki znajdziesz w Anglii.
- Doprawdy?
- Chcesz się przekonać?
- A uwierz, że chcę. Ile bierzesz?- Zapytałem i sięgnąłem ręką po portfel, ale powstrzymał mnie i zbliżył swoje usta do mojej szyi, po czym wyszeptał:
- Portfel nie będzie Ci potrzebny. Spodobałeś mi się, wiesz? Mamy tu taki mały pokoik, możemy się do niego udać. Będziesz krzyczał moje imię bardzooo głośno…
Uśmiechnąłem się pod nosem, nie spodziewałem się takiej propozycji z jego strony.
- Wiesz, też mi się podobasz, ale nie sypiam z facetami za trochę amfy. – Powiedziałem, a Danny’ emu uśmiech zszedł z twarzy.
- Hmm, rozumiem.
- Ale mam inny pomysł… Gdzie ten pokój? - Zapytałem. Na naszych twarzach pojawił się łobuzerski uśmiech.

***

- O tak Andy, nie przestawaj, jestem blisko. – wydyszał szatyn.
Rzeczywiście tak było, bo po kilku ruchach głową doszedł w moich ustach. Połknąłem całą ich zawartość, po czym oblizałem wargę, zahaczając przy tym o kolczyk.
- Podobało Ci się? – Zapytałem się, a mężczyzna przyciągnął mnie do siebie i złożył pocałunek na moich ustach.
- Mógłbyś zostać moją lodziarką. – Powiedział, następnie wspólnie się roześmialiśmy.
- Chciałbyś co?
- Nie ukrywam, że nie. Masz, to coś dla Ciebie. – Powiedział i rzucił mi woreczek z białym proszkiem. – Na pewno wiesz co się z Tym robi? – Zapytał. Spojrzałem się na niego z politowaniem.
- Nie ucz ojca robić dzieci- Odpowiedziałem, Wysypałem substancję na stolik i sprawnie uformowałem dziesięcio-dolarówką w kreskę. Danny obserwował dokładnie każdy mój ruch. Pewnie myślał, że jestem durnym gówniarzem, który chce spróbować czegoś nowego.
Spojrzałem się na niego i bez zawahania wciągnąłem biały proszek. Przy tej czynności wypiąłem się lekko i mógłbym przysiąc, że Danny pieprzył mój tyłek wzrokiem. Rozejrzałem się dookoła. Dawno nie brałem, więc nie wiem jak mój organizm zareaguje. Powoli wstałem i usiadłem na łóżku, obok mojego towarzysza.
- Dobrze Ci poszło- Powiedział podając mi flaszkę wódki.
Po niespełna 30 minutach zaczynałem odczuwać, że prąd zadziałał. Śmiałem się do rozpuku jelit i gadałem nie stworzone rzeczy. Danny najwyraźniej dalej liczył na coś więcej, bo zaczął mnie całować, Tym samym zmuszając do położenia się. Umieścił swoje nogi pomiędzy moimi udami i zaczął poruszać biodrami, dzięki czemu nasze przyrodzenia ocierały się o siebie, przez materiał spodni. Jęknąłem głośno, gdy mężczyzna zszedł pocałunkami na moją szyję. Było mi tak cholernie dobrze… Moje spodnie stawały się coraz ciaśniejsze, on też miał już dość sporą erekcję. Dan złapał mnie mocno za tyłek, który zaczął masować. Goshh… Nie tak miał wyglądać ten wypad, miałem się napić i rozluźnić, a co zrobiłem? Zakolegowałem się z dillerem, zaćpałem, mimo, iż obiecywałem sobie, że już nigdy nie wezmę żadnego świństwa i wylądowałem z napalonym facetem na sobie w łóżku. Brawo Biersack, kurwa brawo. Miałem iść tylko do kibla. Co ja powiem chłopakom? Że nie było mnie przez dwie godziny, bo co? Bo zatwardzenie miałem? Kurwa… Dotarło do mnie, że obściskuję się z jakimś kolesiem, gdy Ashley znajduje się w tym samym budynku. Szybkim ruchem zepchnąłem z siebie Danny’ ego, co widocznie go rozzłościło.
- Co się stało?
- Ja… nie mogę przepraszam.
- Żarty sobie stroisz? Najpierw mnie nakręcasz, a teraz zwyczajnie spierdalasz? Jeszcze nie skończyłem się bawić. – Powiedział. Przyciągnął mnie do siebie za włosy i mocno chwycił za krocze. Jeśli myślał, że może mnie traktować jak szmatę, to się grubo mylił. Nikt nie będzie mną pomiatał, już nie. Wyrwałem się z jego objęć po czym zapoznałem z moją pięścią i najzwyczajniej w świecie opuściłem pokój. Mężczyzna wybiegł za mną i zaczął krzyczeć;
- To nie koniec mała kurwo, jeszcze będziesz przede mną klęczeć! Zobaczysz, będziesz mnie błagać o więcej!
Zrobiłem minę zażenowania i pokazałem mu soczystego fuck’a.  Zajście widziało kilka osób, które patrzyły na mnie z zniesmaczeniem. Jeszcze tego brakowało. Mam nadzieję, że nikt z nich mnie nie rozpoznał, bo byłoby cienko.
Spojrzałem na boks, który zajmowałem z chłopakami, okazało się, że był pusty. Westchnąłem ciężko i wyszedłem z lokalu, do moich płuc dotarło orzeźwiające powietrze, które w obecnej sytuacji działało kojąco na mój organizm.
Zajebiście, Byłem naćpany, pijany i zupełnie sam w zupełnie obcym mi mieście, Do tego ta okolica nie należała do bezpiecznych. Aj, Biersack, Biersack…