Prolog
Andy' s point of view:
- Dzięki
za podwózkę Ands, uratowałeś mnie przed zatłoczonym autobusem.
- Jake, wiesz, że to dla mnie żaden problem.
- No
tak... O mało bym zapomniał, wpadniesz wieczorem do mnie? Będą chłopacy, pogadamy,
napijemy się...
- Stary,
nie wiem. Jutro mam wykłady na które nie chcę przyjść skacowany.
- Nie
spinaj się tak, bo Ci żyłka pęknie, hehe.
- Nie
spinam, po prostu muszę iść na te zajęcia, niedługo mam zaliczenia końcowe a
cały rok się obijałem.
-Tak,
tak kariera rozumiem. Więc pewnie nie zainteresuje cię kto przyleciał do LA i
dzisiaj u mnie nocuje. No cóż, twoja strata.
Zaraz,
zaraz czy to,, Nie to nie może być on. Ostatnim razem gdy go widziałem mówił,
że wyjeżdża i prawdopodobnie już nigdy nie wróci.
***
Pamiętam doskonale, zakończenie liceum,
impreza u Jinxx'a, alkoholowe szaleństwo... Każdy przyszedł ze swoją drugą
połówką, ja przyszedłem z nim, znaczy z Ash'em. Nie myślcie sobie, że byliśmy
parą, bo nie byliśmy, chociaż to nie zmienia faktu, że byliśmy ze sobą blisko,
niektórzy powiedzieli by, że za blisko. Całą noc spędziliśmy razem, razem
piliśmy, śmialiśmy się, nawet tańczyliśmy. Wiedziałem jednak, że coś się
dzieje, Ash nigdy się tak nie zachowywał. Nie odstępował ode mnie nawet na
krok, był podenerwowany, a gdy spytałem go czy coś się stało uśmiechnął się, i
powiedział, że wszystko jest w porządku, jak miał w zwyczaju. Nigdy nie lubił
mówić o swoich problemach, nawet mi.
Po
imprezie odprowadził mnie, zawsze to robił, bał się, że ktoś mnie napadnie
mimo, iż mieszkałem w spokojnej okolicy. Cała drogę przemilczeliśmy trzymając
się za ręce, lubiłem to, ale tym razem towarzyszył mi niepokój, czułem, że coś
jest nie tak.
Gdy
dotarliśmy pod mój dom, Ashley złapał mnie mocno za dłonie zauważyłem w jego
oczach łzy. Ale, przecież on nigdy nie płacze, to najsilniejszy człowiek
jakiego znam, zawsze wyciągał mnie z tarapatów, to dzięki niemu przestałem być
prześladowany. Pamiętam: siedziałem w kącie szkolnej łazienki skulony z
zamkniętymi oczami, otoczony przez trzech chłopaków, czekałem aż mnie pobiją, zresztą
nie pierwszy raz, ta trójka przypodobała mnie sobie jako ich "worek
treningowy". Wtedy po raz pierwszy usłyszałem jego ciepły, męski głos, rzucił się na trójkę agresorów ratując mnie.
Od tamtego momentu każdą wolną chwilę spędzaliśmy razem.
Spojrzał mi w oczy, powiedział, że przeprasza,
ale wyjeżdża do Liverpool' u, nie może powiedzieć dlaczego nie wie kiedy i czy
w ogóle wróci, pocałował mnie w czoło i odszedł..
Upadłem
na kolana i zacząłem szlochać z rozpaczy.
Po
prostu odszedł, zostawił mnie, porzucił tak, jak dziecko zabawkę gdy mu się
znudzi.
Ale, ale
obiecał, że nigdy mnie nie opuści, zawsze będzie przy mnie.
***
- Hej,
Andy, halo, wszystko ok?
- Tak, w
porządku. -Z zamyślenia wyrwał mnie głos Jake'a
-Więc,
więc mówisz, że po tych cholernych 4 latach postanowił wrócić?
- Jak Boga kocham.
- Jake,
Ty nie wierzysz w Boga..
- Oj,
shhhh! Już tu leci. Ands, ja wiem, że to może być dla Ciebie trudne, ale uważam,
że powinniście się spotkać i wyjaśnić sobie wszystko, w końcu jest Ci to winny.
Poza tym powinieneś się trochę rozerwać, odkąd wyjechał nie jesteś tym samym
szalonym Andy'm jakiego znałem w liceum i wiedz...
- Już
się tak nie produkuj, przyjdę.
- Naprawdę?
To świetnie, w takim razie do 20:00.
- Taak,
trzymaj się Pitts.
Nie mogę
w to uwierzyć, on wraca, znów go zobaczę, dotknę, poczuję jego zapach...
Chwila,
chwila Biersack, to nie znaczy, że masz mu się od razu rzucać na szyję i
wybaczyć to co zrobił. Zostawił Cię w
najmniej oczekiwanym momencie i nawet nie powiedział dlaczego, tego nie można
tak łatwo wymazać, tego nie można zapomnieć. Pierwszy
rok był prawdziwą udręką, regularnie chodziłem do psychologa, który mimo przekonań
moich rodziców nie pomógł ukoić tego bólu. Jedyne co było w stanie zasklepić tą
pustkę w sercu to muzyka, dzięki niej powoli dochodziłem do siebie.
Ale
skoro Ashley wraca, to musi mieć bardzo ważny powód, bynajmniej tak samo ważny
jak ten dla którego 4 lata temu mnie opuścił.
Jest
tylko jeden sposób, aby się o Tym dowiedzieć, dziś wieczorem odwiedzę Jake'a,
boję się, boję się tego co mogę usłyszeć, zobaczyć. Ashley, co jeśli nie mogę
cię zapomnieć?
Hej widze,że nowa twarzyczka na blogerze ) Bardzo się ciesze. Przeczytałam ten rozdział, jest naprawdę super. Mam nadzieję,że niebawem pojawią się kolejne częsci. Weny! :3
OdpowiedzUsuńA i zapraszam do mnie, także pisze Andley'a psychedelic-dance.blogspot.com
Bardzo, się cieszę z twojego komentarza. Twojego bloga czytam od dłuższego czasu i jest jednym który zainspirował mnie do napisania własnego :)
OdpowiedzUsuńO mamo, nie myslałam,że to co robie jest dla kogoś inspiracją
UsuńTak właśnie jest dla mnie, twój blog jest niesamowity, czytam go odkąd pojawił się prolog Andley'a :) Ze względu, że takich polskich opowiadań, jest mało,po przeczytaniu twojego bloga postanowiłam, że zacznę pisać własne. Jestem właśnie w trakcie pisani nowego rozdziału i jeśli dobrze pójdzie to możliwe, że jutro się pojawi :)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń