Witam! Dodaję ten rozdział, który szczerze mówiąc niezbyt mi się
podoba, ale cóż, nie mnie oceniać. Mam
pomysł na nowego fanfica o Andley’ u, co wy na to? Chyba, że macie
dość Andley’ , to po “The hardest part of this is living you” rozpocznę coś
innego. Już nie przedłużam I zapraszam do czytania.
III. You probably thought I wouldn't get this far, I'd be a rat in a
cage, I'd be a slave to this place.
Andy’ s Point of View:
8 months
later
Czułem,
że żyję.
Dzikie
tłumy krzyczące nazwę naszego zespołu, trwające w oszalałym tańcu wolności.
Zero
ograniczeń, brak jakichkolwiek zobowiązań. Żyłem chwilą. Tym, co mam teraz. To
była piękna egzystencja, której za nic nie chciałem porzucić. Musimy żyć, nim
umrzemy, Narodziliśmy się by wędrować zanim umrzemy. Narodziliśmy się, by
podnosić naszych upadłych braci. Do tego byliśmy stworzeni, fani byli dla nas
wszystkim. Kochali nas, a my ich. Dawali nam motywację. Natomiast my
odwdzięczaliśmy się muzyką, która dodawała im siły. Byliśmy odzwierciedleniem
naszych tekstów. Nasza „ Armia ” na koncertach była wspaniała. Nie to, co te somolubne
Belieberki, które wywracają się i wydrapują sobie oczy, aby dostać się pod
scenę, do swojego, jakże boskiego i olśniewającego Justin’ a. O nie, jeżeli
ktoś już się wywracał na naszym koncercie, to z powodu zbyt gwałtownego pogo,
ale natychmiast zostawał podnoszony i przytulany przez resztę tłumu. Za, to ich
kochałem, byłem z nich dumny, że traktowali się jak jedna wielka rodzina.
Kto by
pomyślał, że tak szybko staniemy na scenie. Zaledwie 2 miesiące po tym jak
Ashley do nas dołączył podpisaliśmy kontrakt z wytwórnią Standby Records, a 5
miesięcy później wydaliśmy pierwszy album „ We Stitch These Wounds ”, który w
dość szybkim czasie zdobył rozgłos. A oto teraz jesteśmy w naszej pierwszej
trasie, którą nazwaliśmy „On Leather Wings Tour”. Nigdy nie sądziłem, że
koncertowanie jest, aż tak ekscytujące, ale najbardziej z tego wszystkiego
uwielbiałem spotkania z fanami. Czy macie pojęcie jak wspaniale jest się czuć,
gdy uratuje się kogoś od samobójstwa? O takich rzeczach dowiadywałem się
podczas rozmowy z nimi i to było niezwykłe, bo ratowaliśmy ich naszą muzyką. Oczywiście,
byli też tacy, którzy uznawali nas cytując za : „ pedałów i antychrystów ”, ale
nie przejmowaliśmy się tym, bo Ci ludzie nic o nas nie wiedzieli, oceniali nas
tylko na podstawie naszego wyglądu, więc mieliśmy ich głęboko w poważaniu.
No więc,
tak teraz wygląda nasze życie. Koncerty, wywiady, spotkania, nagrywania, sesje…
Trudno znaleźć w tym wszystkim odrobinę czasu dla siebie, ale pamiętaj. To
wszystko jest robione dla Ciebie.
***
-
Chcecie Więcej?!
-
Więcej! Więcej! Więcej!
Spojrzałem
z uśmieszkiem na Ash’ a i rozpocząłem „ przemówienie ”.
- Słyszałeś
Ashley? Oni chcą więcej!
- Chcemy
więcej! Chcemy więcej!
-
Widzicie tego kolesia?- wskazałem palcem na basistę, który zmierzył mnie
zaskoczonym wzrokiem. – Każdego dnia gdy go widzę, kłócę się z nim o to, gdzie
idziemy, gdzie będziemy grać, gdzie będziemy jeść, co będziemy robić… I następną piosenkę dedykuję każdej rozmowie,
jaką kiedykolwiek z nim zamieniłem. Piosenka zwie się Rebel Yell!
*
Okrzyki Tłumów*
Last night a little dancer came dancin' from
my door
Last night a little angel Came pumpin on my floor
She said "Come on baby I got a licence for love
And if it expires pray help from above"
Because!
In the midnight hour she cried- "more, more, more"
With a rebel yell she cried- "more, more, more"
In the midnight hour babe- "more, more, more"
With a rebel yell she cried- "more, more, more"
More, more, more.
Last night a little angel Came pumpin on my floor
She said "Come on baby I got a licence for love
And if it expires pray help from above"
Because!
In the midnight hour she cried- "more, more, more"
With a rebel yell she cried- "more, more, more"
In the midnight hour babe- "more, more, more"
With a rebel yell she cried- "more, more, more"
More, more, more.
She don't like slavery, she won't sit and beg
But when I'm tired and lonely she suck my dick..
What set you free and brought you to be me babe
What set you free I need you hear by me
Because!
In the midnight hour she cried- "more, more, more"
With a rebel yell she cried- "more, more, more"
In the midnight hour babe- "more, more, more"
With a rebel yell she cried- "more, more, more"
He lives in his own heaven
Collects it to go from the seven eleven
Well he's out all night to collect a fare
Just so long, just so long it don't mess up his hair.
I walked the world with you, babe
A thousand miles with you
I dried your tears of pain, babe
A million times for you
I'd sell my soul for you babe
For money to burn with you
I'd give you all, and have none, babe
Just, just, justa, justa to have you here by me
Because!
In the midnight hour she cried- "more, more, more"
With a rebel yell she cried- "more, more, more"
In the midnight hour babe- "more, more, more"
With a rebel yell she cried "more, more, more"
More, more, more.
Oh yeah little baby
she want more
More, more, more, more, more.
Oh yeah little angel
she want more
More, more, more, more.
Zakończyłem
piosenkę, podziękowałem i pożegnałem się z publicznością, po czym wspólnie z
resztą zespołu zeszliśmy ze sceny. Od razu skierowaliśmy się w stronę Tour Busa,
żeby się lekko ogarnąć po czym udaliśmy się do fanów. Może zawsze wyglądało to
tak samo, ale za każdym razem poznawaliśmy innych wyjątkowych ludzi i ich
historie. Tym razem również tak było.
Usłyszałem masę ciepłych słów, widziałem sporo łez wzruszenia. Sam nawet
uroniłem kilka i nie obchodziło mnie, że ktoś, to widzi. Teraz byłem z moimi fanami
i tylko oni się dla mnie liczyli.
Zrobiłem
ostatnie zdjęcie z fanami i zamierzałem wrócić do busa, aby wypocząć po
występie, jak większość chłopaków. Postawiłem już nogę na jednym stopniu, gdy
moją uwagę przykuł podekscytowany Ashley, robiący sobie selfie z fankami. On
mnie wykończy, a przy okazji również siebie. Tyle razy mu mówiłem, że musi dużo
odpoczywać, aby mieć siłę na koncertach, ale po co, lepiej wyglądać na nich jak
żywy zombie, choć w jego przypadku akurat Samara Morgan. Nie miałem zamiaru
oglądać go ponownie w takim stanie, więc postanowiłem ruszyć z interwencją. (
Przyp. Autorki. Chcielibyście taką na Polsacie, co? ) Podszedłem do Ash’ a od
tyłu i lekko chrząknąłem, żeby zwrócił na mnie uwagę.
- O
Andy! Dobrze, że jesteś, chodź zrobimy sobie razem zdjęcie, wraz z tymi uroczymi
damami.
-
Ashley, chyba masz już na dzisiaj dość…
- Oh
Sixx, nie marudź.
- Panie
mi wybaczą, ale będę musiał porwać wam Ash’a, nie macie nic przeciwko?
Dziewczyny
z uśmiechem pokręciły głowami, ale Purdy nie miał zamiaru się ruszyć, więc bez
zastanowienia zarzuciłem go sobie na barki, co spotkało się z piskiem
napalonych fanek.
- Puść
mnie. Przecież umiem chodzić sam, Andyyy…..
- Chodzić
może umiesz, ale z myśleniem, to chyba coś u Ciebie nie teges, hmm? – Powiedziałem i
uśmiechnąłem się triumfalnie pod nosem. Natomiast chłopak wydał z siebie tylko
bliżej nieokreślony mi dźwięk, który, chyba oznaczał zirytowanie i bezradność,
bo nawet jakby chciał uciec, to kiepsko to widzę. Miałem wzrost 1.93 m, a on był ode mnie
sporo niższy, więc jego wysiłki poszłyby na marne.
Gdy już
znalazłem się w busie, postawiłem Ashley’ a na podłodze i wpatrywałem się w
niego rozbawionym spojrzeniem.
-
Sprawiłeś, że poczułem się jak baba
- Oj nie
histeryzuj, gdybym Cię stamtąd nie zabrał, to siedziałbyś z tymi dziewczynami
do rana…
- A co
zazdrosny jesteś?
- Ja
zazdrosny? Skądże, ale nie zamierzam jutro oglądać z rana Samary na żywo.
- Po
pierwsze: Nie byłbym z nimi do rana. Po drugie: Samara ma dłuższe włosy. A po
trzecie: Jesteś bardzo zazdrosny.
- Nie
jestem! A poza tym, co Ci strzeliło, żeby się tak z nimi miziać?! Orientacje
zmieniłeś, czy co?!
- Jakbyś
zapomniał, to umawialiśmy się, że nasze gejostwo pozostaje w tajemnicy. Chcę
tylko odsunąć od siebie podejrzenia, poflirtowałem z nimi chwilę i to wszystko.
Poza tym, gdybym zmienił orientację, to Ty musiałbyś zmienić płeć Andy. Żadna
dziewczyna nie może Ciebie zastąpić.
- To
miłe… Może zmieńmy już temat, bo nie należy on do najlepszych,
- Masz
rację- Powiedział i czule objął mnie w pasie. Uwielbiałem czuć, że jest blisko,
to było niesamowicie kojące. Ale moje szczęście oczywiście nigdy nie trwa zbyt
długo.
- A Ci
znowu się migdalą? – Spojrzałem na Christiana, który jak nigdy nic musiał
przerwać tą miłą chwilę.
- Coś Ci
nie pasuje? - Warknąłem ze złości. Christian naprawdę miał tendencję do psucia dosłownie wszystkiego.
- Mi?
Nie no, co wy. Śpicie razem, jecie razem, WSZĘDZIE jesteście razem, wszystko
jest w porządku, naprawdę… - Powiedział ironicznie, wyciągając piwo z lodówki.
- CC…
- Po
prostu moglibyście w końcu się przyznać, że jesteście razem. Nie lubię żyć w
niepewności, a wy ciągle zapewniacie mnie, że razem nie jesteście. Jeszcze
trochę i będziecie razem chodzić do kibla…
I jak tu nie ogłupieć ja się pytam?
- Nie
jesteśmy razem, po prostu lubimy spędzać ze sobą czas, a obawiam się, że
ogłupieć bardziej, to Ty już chyba nie możesz Chris…- Odpowiedziałem. Irytowało
mnie, to, że Jake i Jeremy, włącznie z Christian’ em na czele uważali nas za
parę. Okey, może spaliśmy w jednym łóżku, przytulaliśmy się bez przerwy i
uwielbialiśmy trzymać się za rękę, ale czy, to oznaczało, że byliśmy w związku?
Ash nie
poprosił mnie o, to, abym został jego chłopakiem i vice versa, Nawet nie wiem
do końca, czy bym tego chciał. Miałem jeszcze Ian’ a i, gdybym był z Purdy’ m,
to byłoby wobec niego nie w porządku, bo tyle dla mnie zrobił.
-
Pierdol, pierdol, ja posłucham. Wy wiecie swoje, my wiemy swoje. Miłej nocy
życzę. Dobranoc. – Wydukał CC i poszedł prawdopodobnie przekazać reszcie, co
widział i czego się dowiedział.
- Nie
przejmuj się nim Ands. Wiesz, że z nim jest gorzej jak z dzieckiem. Możesz mu
powtarzać coś 1000 razy, ale on i tak wie lepiej.
- Po
prostu wkurza mnie, że wymyślają sobie związek w którym nie jesteśmy.
- A
chciałbyś?- Wymruczał seksownie i obrócił mnie twarzą do siebie.
- Nie
wiem Ash,,,, - Odpowiedziałem, a chłopak przybliżał się do mnie coraz bardziej,
aby następnie gwałtownie wpić się w moje usta. Jęknąłem cicho i oddałem się
temu namiętnemu pocałunkowi. Jego język agresywnie penetrował moje
podniebienie zmuszając mnie przy tym do uległości. Nie, żebym tego nie lubiał, Ash zawsze był dominatorem, co w sumie mi odpowiadało, bo uwielbiałem go w takiej roli. Basista zaczął zjeżdżać ręką z moich
pleców na pośladki, ale szybko wybiłem mu to z głowy łapiąc go za ramię.
- Nie
pozwalaj sobie Ashy – Powiedziałem zadziornie i ostrzegawczo zarazem.
- A Ty
co? Cnotka nie wydymka? – Zaśmiał się unosząc przy tym brwi.
- A
żebyś wiedział – wystawiłem mu język i ruszyłem w stronę NASZEJ sypialni.
Zrzuciłem
z siebie ubrania, które miałem na koncercie i wskoczyłem do łóżka. To
był naprawdę udany występ, oby reszta trasy przebiegłą równie dobrze.
Uśmiechnąłem
się do siebie, obróciłem na bok i zamknąłem oczy, aby odpłynąć do krainy snu.
Jednak po chwili poczułem silne męskie ramiona obejmujące moją talię.
- Śpisz?
- Nie,
ale próbuję. Potrzebujesz czegoś?
- Nie
śpij mały, śpij – Powiedział i złożył czuły pocałunek na mojej szyi.
Jak
powiedział, tak zrobiłem, bo nie minęło 10 minut, a odpłynąłem w objęcia
Morfeusza. To był męczący dzień, ale polubiłem, to całe zamieszanie wokół
zespołu, to był nasz czas i musieliśmy dobrze go wykorzystać, więc nie pozostał
o nam nic innego, jak kontynuować podróż po Europie, która mimo wielu ludzi
była bardzo piękna. No nic, zobaczymy, co przyniesie nam nowy dzień…